Yaoi Fan - Forum Literackie

Forum Yaoi Fan Strona Główna
 

 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy   Rejestracja  Profil   

Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

 
Tekst D [Święta] *Karivel*


 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Yaoi Fan Strona Główna -> Konkursy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość

Almare
Banshee
Banshee




Dołączył: 27 Kwi 2006
Posty: 237
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 0:03, 04 Sty 2007    Temat postu: Tekst D [Święta] *Karivel*

Pomówienie

W Hogwarcie od wielu lat panowało przekonanie, że Severus Snape nienawidzi Świąt Bożego Narodzenia. Nic bardziej błędnego.
Mistrz Eliksirów nie znosił po prostu śpiewania kolęd, szelestu ozdobnego papieru, pisku podekscytowanych dzieci, kiczowatych ozdób choinkowych, czy też wreszcie świątecznego puddingu. A już najbardziej na świecie nienawidził niespodzianek.
Najprawdopodobniej właśnie z tego powodu nie był specjalnie zachwycony, gdy w dzień Bożego Narodzenia znalazł w swoich prywatnych kwaterach ogromną choinkę, przybraną od góry do dołu w złote i bordowe bombki.
Stał w drzwiach, nie będąc w stanie wykrztusić z siebie słowa. Przez chwilę myślał nawet, że śni: coś takiego nigdy nie powinno się zdarzyć. To był jawny zamach na jego ślizgońską duszę.
Severus drgnął, słysząc cichy chichot. Rozejrzał się uważnie dookoła w poszukiwaniu źródła tego dźwięku.
W gabinecie nie zauważył nic niepokojącego, pomijając oczywiście fakt, że pół pomieszczenia zajmowała choinka. Pełen złych przeczuć udał się więc do sypialni.
I tu popełnił jeden z największych błędów w swoim życiu. Mógł przecież od razu pójść do dyrektora, albo chociaż namówić któregoś z przebywających w Hogwarcie uczniów, żeby pozbył się tej przeklętej choinki. A potem go zabić, żeby nikt nigdy nie dowiedział się, że komuś udało się zrobić mu taką niespodziankę.
Skoro jednak tego nie zrobił, musiał ponieść bolesne konsekwencje swojego czynu. Po raz drugi w ciągu kilku minut, miał wrażenie, że śni.
Nim zorientował się, co się właściwie dzieje, został pochwycony przez dwie całkiem silne osoby i zaprowadzony do stojącego obok kominka fotela. Nie protestował. Szczerze mówiąc był zbyt zaskoczony, żeby cokolwiek zrobić.
- Pan tu sobie posiedzi – oznajmił cichy głos koło jego ucha. – Za chwilkę skończymy. George, zasłoń mu oczy, dobrze? Chyba jest w szoku. Myślę, że powinniśmy go jakoś unieruchomić, zanim się zorientuje, co się dzieje i nas pozabija.
- Racja.
Severus drgnął, pełen złych przeczuć, chcąc jakoś zaprotestować, lecz nie zdążył. Szybko rzucone zaklęcie skutecznie pozbawiło go świadomości.

***

Ocknął się dopiero kilkadziesiąt minut później. I wcale nie był z tego powodu szczęśliwy: cała jego sypialnia udekorowana była jemiołą, złotymi wstążkami i małymi choineczkami obsypanymi czerwonym śniegiem. A sprawcy tego stanu rzeczy siedzieli na jego łóżku, wyraźnie zadowoleni ze swojego dzieła.
- Weasley i Weasley – syknął Severus, próbując wstać z fotela.
Bezskutecznie. Jeden z bliźniaków zapobiegawczo przywiązał mężczyznę do mebla i unieruchomił tak, że Snape nie mógł nawet ruszyć dłonią.
- O, ocknął się – wyszeptał George, trącając łokciem swojego brata.
Fred pokiwał głową, uśmiechając się szeroko w stronę swojego byłego nauczyciela.
Severus przymknął na chwilę oczy.
To musiał być sen. Ostatni członek rodziny Weasleyów skończył szkołę dwa lata wcześniej.
- Chcieliśmy zrobić panu niespodziankę. – Severus otworzył gwałtownie oczy, patrząc ze złością na uśmiechniętych chłopców. Właściwie już nie chłopców, a młodych mężczyzn. – Stwierdziliśmy, że tak jak co roku spędzi pan Święta samotnie w swoich kwaterach. Postanowiliśmy dotrzymać panu towarzystwa, profesorze.
Severus pokręcił ze zrezygnowaniem głową.
- Rozwiążcie mnie – warknął, siląc się na spokój.
Bracia roześmiali się zgodnie.
- Och, oczywiście profesorze. My się staraliśmy, żeby miał pan udane święta, a pan w nagrodę za nasz trud potraktuje nas niewybaczalnym. – Szeroki uśmiech zniknął nagle z twarzy George’a, zastąpiony nieco ironicznym grymasem. - Nic z tego.
- To jest najście – stwierdził Snape, sprawdzając, jak bardzo jest unieruchomiony.
Nie miał szans na ucieczkę. Mógł tylko siedzieć i podziwiać, jak jego prywatne komnaty kalane są barwami Gryffindoru.
- Najście? – Fred wstał i wolnym krokiem zaczął zbliżać się do fotela. – Nazwałbym to raczej przyjęciem-niespodzianką.
Severus prychnął. Fred usiadł koło fotela, opierając się o kolana byłego nauczyciela.
George, chwyciwszy duży, brązowy worek, dołączył do brata, zajmując miejsce po drugiej stronie mebla.
- Był pan grzeczny, profesorze? – zapytał cicho Fred, utkwiwszy wzrok w oczach Severusa.
Snape zaklął cicho. Cała ta sytuacja już dawno wymknęła mu się spod kontroli. Miał dwa wyjścia: albo udawać, że nagle i niespodziewanie ogłuchł, oślepł i dostał paraliżu, albo zacząć grać na zasadach bliźniaków.
Zastanawiał się, co popchnęło tych rudzielców do tak beznadziejnie desperackiego czynu. Rządza zemsty? Bez sensu – bliźniacy byli jedynymi z Weasleyów, którymi Severus otwarcie nie pogardzał. Których nawet na swój sposób szanował, chociażby za fakt, że byli jednymi z lepszych uczniów na eliksirach.
Może więc tak charakterystyczna dla nich chęć spłatania kolejnego kawału? Też nie. Bliźniacy byli zbyt inteligentni, żeby się narażać na powolną i okrutną śmierć, jaką w tym momencie Mistrz Eliksirów miał zamiar im sprawić.
Musiało być coś jeszcze, coś, czego nie dostrzegł. Jakiś ukryty, niejasny dla niego powód, który popchnął ich do tak szalonego uczynku.
- Profesorze? – Fred klepnął Severusa w kolano. – Zadałem panu pytanie. Był pan grzeczny w tym roku…?
Severus przymknął na chwilę oczy.
- Jak zawsze – mruknął z lekkim uśmiechem.
- Czyli nie bardzo, jak na mój gust – prychnął George, grzebiąc jedną ręką w wielkim, brązowym worku. – Zresztą, zaraz się okaże. Mamy pańskie prezenty, profesorze.
Chłopak wyciągnął z worka nieco nadpaloną czapkę Świętego Mikołaja i założył ją sobie na głowę.
- Niestety, to wszystko co nam zostało z kompletnego stroju, który mieliśmy jeszcze w zeszłym roku – wymruczał, ponownie grzebiąc w worku.
- Chyba nie chcę wiedzieć, co z nim robiliście – stwierdził z przekonaniem Severus.
- My? Nic! – oburzył się Fred. – Pożyczyliśmy go Charliemu. Nie wpadliśmy tylko na to, że po pijaku będzie próbował brać w objęcia małe smoki i rozdawać im prezenty.
- Cały kostium poszedł z dymem, została nam tylko nieco nadpalona czapka – przytaknął George. – Ale to nie szkodzi, a może nawet tym lepiej. – Sięgnął do worka i wyjął niewielką, obwiązaną czerwoną kokardą paczkę, po czym podał ją Fredowi.
- Przykro mi profesorze, ale jestem zmuszony odpakowywać prezenty za pana. Obawiam się, że gdybyśmy pana rozwiązali, byłaby to ostatnia rzecz, którą zrobilibyśmy w życiu.
Severus w duchu przyznał mu rację.
- Ten jest od nas – dodał George, przyglądając się, jak Fred odwiązuje wielka kokardę. – Szczerze mówiąc pierwotnie miał wybuchać, ale stwierdziliśmy, że to żadna frajda, skoro i tak my będziemy musieli go otworzyć.
Severus przyłapał się na tym, że się uśmiechnął.
Fred walczył przez chwilę ze wstążką, po czym z okrzykiem triumfu otworzył pudełko i podsunął je pod nos profesorowi.
Severus ze zdziwieniem podniósł jedną brew, oglądając zawartość.
Lukrowane pierniczki.
- Sami je robiliśmy – pochwalił się George. – Jest nawet kilka Mikołajów, ale jeden nieco się przypalił. No, Fred, poczęstuj profesora.
Chłopak wyjął z pudełka ciemnobrązowego pierniczka, który z kształtu bardziej niż Mikołaja przypominał raczej kałamarnicę i podetknął go Severusowi pod usta.
Snape prychnął, zdecydowanie nie mając zamiaru jeść nic, co zostało zrobione przez tych dwóch. Zbyt cenił swoje życie.
- Profesor chyba nie jest głodny – mruknął Fred, z pewnym zrezygnowaniem przyglądając się pierniczkowi. – Może ty masz ochotę, George?
- Jasne. – Drugi bliźniak przerwał na chwilę przeszukiwanie worka i pochylił się w stronę brata.
Severus obserwował, jak ciastko znika w ustach chłopaka. George zamruczał i oblizał wargi.
- Pycha – stwierdził, patrząc na Snape’a. – Na pewno nie ma pan ochoty, profesorze?
Severus pokręcił przecząco głową.
- Pana strata – westchnął Fred, wyciągając z pudełka drugiego pierniczka. – Teoretycznie mógłbym pana nakarmić siłą…
- Nie – przerwał mu George. – Są Święta, Fred. Jak nie ma ochoty, nie będziemy go zmuszać.
Severus podniósł brwi w wyrazie najwyższego zdziwienia. Fred prychnął coś cicho i sam spałaszował pierniczka.
W tym czasie George wyciągnął z worka kolejny prezent.
- Sądząc po charakterze pisma na bileciku, jest od dyrektora – stwierdził, podając pakunek bratu.
Fred odwinął ozdobny papier i przez chwilę przyglądał się sporej karafce pełniej bursztynowego płynu.
- Czyżby nalewka z dropsów cytrynowych? – zapytał, odkorkowując naczynko i wąchając zawartość.
Severus prychnął z lekkim uśmiechem.
- Burbon – sprostował. – Jak co roku.
Fred łyknął nieco płynu z karafki i podał naczynie bratu.
- Niezłe – przyznał..
Severus pokiwał potakująco głową. Z jakiegoś niewytłumaczalnego dla siebie powodu nie czuł się źle. Był związany we własnej sypialni przez dwóch swoich byłych uczniów, unieruchomiony i niezdolny do jakiejkolwiek obrony, gdyby jednak zachciało im się zemsty. Na dodatek jego prywatne prezenty były właśnie rozpakowywane i konsumowane przez tych dwóch nieznośnych chłopaków. A on nawet nie był na nich zły.
- Całkiem całkiem – stwierdził George, biorąc tęgiego łyka i zachęcająco wskazując karafką profesora. – Może się pan skosi?
Severus zaprzeczył ruchem głowy.
George westchnął, wyraźnie zawiedziony i wyjął z worka kolejną paczkę, tym razem podłużną i opakowaną w srebrną folię.
Fred wyrwał bratu prezent i niecierpliwie rozdarł staranne opakowanie. Wreszcie wyjął prezent i spojrzał na nieco z wyraźną konsternacją.
- Rózga…? – zaryzykował, obracając w dłoniach długi, czarny kawałek drewna ze srebrną gałką.
- Jak na mój gust to jakiś nowy rodzaj seksualnych akcesoriów dla dewiantów – stwierdził George.
- To laska – mruknął Severus, wywracając oczami. – Od Lucjusza, jak mniemam.
- Lucjusza Malfoya? – Fred obrzucił przedmiot zniesmaczonym spojrzeniem. – Byłem pewien, że stary Malfoy nadal siedzi w Azkabanie.
- Wypuścili go dwa miesiące temu – przypomniał sobie George. – Podobno w ostatniej chwili przeszedł na naszą stronę, razem z tym swoim cholernym synalkiem. Akurat. Ciekawe ilu ludzi opłacił, zanim go wypuścili…
- Przestań – prychnął Fred. – Nie mam ochoty o tym teraz myśleć. Są Święta, Pomówmy o czymś przyjemniejszym.
George pokiwał głową i znów sięgnął do worka. Po chwili wyciągną z niego nieco niesymetryczną paczkę opakowaną w brązowy papier.
- A, to od naszej mamy – stwierdził, patrząc na Severusa przepraszająco. – Wie pan, profesorze, od kiedy wyszło na jaw, że jednak nie zabił pan dyrektora i ciągle był pan po naszej stronie, nie może sobie wybaczyć, że przez tyle czasu błędnie pana oceniała. Nawet chciała pana zaprosić w tym roku do nas na Święta, ale wybiliśmy jej ten pomysł z głowy. Obawiam się, że Harry dostałby zawału, gdyby zjawił się pan nagle w Norze. Wciąż nie może się otrząsnąć po ostatecznej bitwie, biedaczek.
Fred odpakował prezent i z pewnym wahaniem podał go Georgowi.
- O, sweter Weasleyów! – zdziwił się chłopak. – Na dodatek czarny i z dużym golfem. Kto by pomyślał. Może pan przymierzy…?
Severus prychnął lekceważąco.
- Może później – przyznał George, podając sweter Fredowi. – Zostały jeszcze trzy prezenty – powiedział, wyjmując wszystkie na raz i odrzucając pusty już worek za siebie. – Jeden od profesor McGonagall, jeden od tej cholernej fretki i jakiś anonim.
Fred przejął od brata prezenty i zaczął je rozparcelowywać, podczas gdy George oparł się o kolana profesora i utkwił w nim namolne spojrzenie.
- Ktoś powiesił jemiołę nad pańskim fotelem – stwierdził cicho.
- Ciekawe kto – prychnął Severus, odwracając speszony wzrok.
- Nie mam pojęcia. – George uśmiechnął się szeroko. – Wie pan, słyszałem, że nienawidzi pan Świąt.
- Pomówienie – mruknął Severus.
- I że składa pan w ofierze wszystkich uczniów, których spotka pan na swojej drodze tego konkretnego dnia.
- Kolejne pomówienie – wyszeptał Severus.
- I że miewa pan skłonności do rudych mężczyzn. – George uśmiechnął się nieco drapieżnie. – Bill coś wspominał, jeśli mnie pamięć nie myli. Czy to też… pomówienie?
Severus milczał, utkwiwszy wzrok w swoich kolanach.
- Więc jednak. – Głos Georga stał się nagle dużo weselszy. – Kto by pomyślał, że…
- Kajdanki! – przerwał mu uradowany Fred. – Z futerkiem. I nawet nie masz pojęcia od kogo, od McGonagall!
George odwrócił na chwilę spojrzenie od profesora i zerknął na prezent.
- Czasem mam wrażenie, że wszyscy nauczyciele to dewianci – prychnął.
Severus w duchu przyznał mu rację.
George wyjął z pudełka kolejnego mikołajokształtengo pierniczka i spojrzał na nauczyciela.
- Może się pan jednak skusi, profesorze?
Severus ani nie przytaknął, ani nie zaprzeczył. Dla chłopaka było to równoznaczne z przyzwoleniem. Podsunął ciasteczko do ust profesora i utkwił spojrzenie w czarnych oczach.
Severus zawahał się przez chwilę. Wciąż mógł odmówić, a wtedy, jak sądził, bliźniacy dość szybko zostawili by go w spokoju. I mógłby spędzić Święta jak co roku: w towarzystwie Burbona i wspomnień, siedząc w fotelu i patrząc w kominek. Albo…
Chwycił zębami zaoferowane ciastko i z pewną satysfakcją odgryzł Mikołajowi głowę. Okruszki ciastka zostały mu na wargach i posypały się na przód szaty.
- Strasznie kruche te pierniczki, nieprawdaż? – westchnął George, zbierając palcami kawałeczki z szaty Mistrza Eliksirów. – Strasznie się pan ubrudzi.
- Szkoda szaty – przyznał Fred, rozrywając opakowanie prezentu od Dracona.
George, nie odrywając wzroku od czarnych jak smoła oczu Severusa, zaczął powoli rozpinać guziki u jego szaty. Snape przełknął głośno ślinę, czując palce chłopaka sprawnie pozbawiające go ubrania. Po chwili jego szata została rozpięta i jakimś zadziwiającym sposobem zsunięta z fotela i rzucona na podłogę. Severus został w czarnych spodniach i takiejże koszuli.
- Nieco lepiej – przyznał Fred, przyglądając się pracy brata. – Chociaż… koszuli też szkoda, nie sądzisz?
- Definitywnie – stwierdził George, rozpinając również tę część garderoby.
- Doskonale – pochwalił brata Fred.
Drugi bliźniak uśmiechnął się z triumfem i jeszcze raz podsunął mężczyźnie pierniczka.
Tym razem Severus bez wahania odgryzł kolejny kawałek ciastka, pozbawiając tym samym Mikołaja rąk i torsu.
- Makabryczne – stwierdził cicho George, odkładając mikołajowe nogi i pochylając się nad Severusem. – Znowu pan nakruszył, profesorze.
Snape wciągnął ze świstem powietrze, czując usta chłopaka na swojej skórze. Wiedział, że powinien to przerwać, zrobić cokolwiek, a jednak…
- Nie uwierzysz, George… Piszczel i sos czekoladowy. Powiedz mi, kto może być tak chory, żeby wysłać komuś w prezencie piszczel i sos? To chyba najgłupszy prezent, jaki kiedykolwiek widziałem – stwierdził Fred.
George zaśmiał się, opierając głowę na ramieniu nauczyciela.
- Fred, zostaw te cholerne prezenty – wymruczał.
- Ale… jeszcze jeden…
- Zostaw. I podaj mi tego Burbona.
Chłopak z westchnieniem odłożył ostatnią paczuszkę i podał bratu karafkę. George łyknął bursztynowego płynu i zaoferował alkohol nauczycielowi.
Severus uśmiechnął się lekko, pozwalając chłopakowi nalać sobie do ust trochę Burbona. Nie zwrócił uwagi na fakt, że cienka strużka napoju pociekła mu z kącika ust aż na szyję.
Po chwili poczuł gorący oddech na obojczyku, w miejscu, gdzie osadziła się kropla alkoholu. George bardzo dokładnie prześledził jej drogę, całkując Severusa w szyję, potem liżąc linię szczęki, by wreszcie dotrzeć do ust.
Severus zacisnął wargi w obronnym geście. To była ostatnia chwila, w której mógł się wycofać.
Spojrzał w górę, by nie patrzeć na czerwone, kuszące usta rudzielca.
Jemioła. Zielona gałązka wisiała centralnie nad fotelem i połyskiwała lekko, oświetlona płomieniami kominka. Severus przyglądał jej się przez chwilę, po czym ponownie spojrzał na chłopaka.
George czekał cierpliwie, oparty na łokciach o kolana nauczyciela.
Severus zaklął i pochylił się, chwytając usta chłopaka w ostrym, gwałtownym pocałunku. George smakował lukrem, piernikiem i alkoholem, jednak Severus był zbyt zamroczony, żeby to zauważyć.
Fred westchnął, wyciągając różdżkę, po czym jednym szybkim zaklęciem zdezintegrował sznury, którymi unieruchomiony był Severus.
Ciało Snape’a, wcześniej powstrzymywane więzami, zareagowało instynktownie i nieco zbyt gwałtownie, tak że George znalazł się nagle na podłodze, po chwili przygwożdżony przez Severusa. Fred szczerze wątpił, że brat to w ogóle zauważył.
Snape znalazł w sobie wystarczająco dużo samokontroli, żeby podnieść się z podłogi, chwycić chłopaka i zanieść na łóżko. Fred usiadł na fotelu, obserwując, jak nauczyciel pozbawia George’a kolejnych części garderoby. Zresztą chłopak nie pozostał mu dłużny; już po chwili na podłodze wylądowały zarówno czarne spodnie, bokserki, jak i koszula.
Severus zamarł na chwilę, odwracając głowę w kierunku Freda.
- Nie przyłączysz się? – zapytał, w zamierzeniu przyjaznym tonem, jednak koniec wypowiedzi utonął w jęku, gdy George złośliwie zaczął muskać dłonią wnętrze ud nauczyciela.
- Pooglądam prezenty – burknął Fred, chwytając laskę i przyglądając się z srebrnej kulce na jej czubku. – Zawsze wydawało mi się, że ludzie lubiący takie akcesoria mają jakieś kompleksy. No wie pan, im większa laska…
Severus wstał z łóżka i podszedł do Freda. Chłopak zmierzył go wzrokiem od stóp aż po głowę.
- Cofam – wykrztusił jeszcze, nim Snape chwycił go za ubranie i rzucił na łóżko.
George wydął wargi, jak naburmuszone dziecko.
- Mama cię nie uczyła, że trzeba się dzielić? – wysyczał Severus, powoli zdejmując z Freda sweter, a potem koszulkę.
- Uczyła – mruknął George, przewracając się na brzuch i kryjąc twarz w poduszce. – Ale nie jestem pewien, że chodziło jej akurat o dzielenie się kochankiem z własnym bratem.
Severus prychnął rozbawiony, odwracając się i żartobliwie klepiąc chłopaka w odsłonięty pośladek.
George pisnął, odsuwając się na drugi koniec łóżka. Severus pokręcił głową, przewracając oczami, po czym dokończył rozbieranie drugiego bliźniaka. Popchnął Freda na łóżko i przyciągnął George’a tak, że bracia leżeli tuż koło siebie, uwięzieni między ramionami Severusa.
- Nie sypiacie ze sobą? – upewnił się Mistrz Eliksirów, chłonąc wzrokiem uroczy obrazek dwóch zarumienionych się rudzielców.
- Sypiać z bratem bliźniakiem? – oburzył się George – To prawie jak samogwałt.
Fred roześmiał się, rzucając bratu znaczące spojrzenie. George kiwnął lekko głową i nim Severus zorientował się, co się dzieje, leżał na plecach przygnieciony dwoma młodymi ciałami.
- Mała zamiana ról – wyszeptał mu George do ucha.
Severus uniósł jedną brew, zdziwiony. Nie tak miało być.
- Spokojnie… to tylko na chwilę – wymruczał chłopak, gładząc dłonią blady tors mężczyzny. – Potem będzie po twojemu.
Snape rozluźnił się, starając się nie myśleć, co się tak właściwie dzieje. Czuł dłonie George’a na swoim torsie, jego usta na swojej szyi, pocałunki, ugryzienia, czy wreszcie dość niepewną dłoń drugiego bliźniaka na swoim przyrodzeniu.
To było jak sen, chociaż tym razem wcale nie chciał się budzić. Ciepłe dłonie i usta wszędzie na jego ciele doprowadzały go do wrzenia. George zassał skórę na jego szyi tak mocno, że Snape był pewien, że zostanie mu po tym malinka. A Fred… gdyby George nie przyciągnął Severusa do pocałunku, profesor bez wątpienia zacząłby jęczeć.
- Dobrze…? – Cichy szept chłopaka przywrócił mężczyźnie nieco samokontroli.
Jęknął, gdy dłoń, która wcześniej zaciśnięta była na jego przyrodzeniu, zniknęła nagle. Chwycił George’a za ramiona i ściągnął z siebie, przewracając go na brzuch. Fred w tym czasie grzebał w szafeczce przy łóżku, by po chwili wyciągnąć z niej buteleczkę z niebieskawym eliksirem.
Severus uśmiechnął się szeroko, obierając flakonik od chłopaka i niecierpliwym ruchem odkręcając ozdobny korek. Ostry zapach ziół wypełnił sypialnię, gdy mężczyzna przygotowywał George’a czy też gdy wreszcie wszedł w niego jednym, gwałtownym pchnięciem. Nie trzeba było im wiele: kilka ruchów wystarczyło, by chłopak doszedł, zaciskając mięśnie na szczytującym mężczyźnie. Severus jęknął, opadając na spocone, młode ciało i wtulając głowę w przestrzeń między ramieniem a szyją chłopaka.
Z trudem łapał powietrze, przewracając się wreszcie na plecy i przygarniając do siebie rudzielca.
- Na Merlina – wyszeptał, odgarniając z czoła mokre od potu włosy.
Na nic bardziej elokwentnego nie było go w tym momencie stać.
Po chwili poczuł, jak drugi z braci przysuwa się do niego i kładzie mu głowę na klatce piersiowej.
- Trzeba się było przyłączyć – mruknął, obejmując chłopaka ramieniem.
George prychnął rozbawiony.
- On jest nieśmiały – wyszeptał cicho, wtulając się w rozgrzane ciało nauczyciela. – Nie przywykł, żeby iść z facetem do łóżka od razu na pierwszej randce.
Severus roześmiał się cicho.
Czuł się dziwnie. Coś lekko cisnęło go w klatce piersiowej, po lewej stronie, tuż pod żebrami. Dopiero po chwili uświadomił sobie, co to takiego. Szczęście.
Słuchał coraz spokojniejszych oddechów obydwu chłopców. Stwierdził, że mógłby tak leżeć w nieskończoność i że po raz pierwszy w życiu wcale nie chce, żeby Święta się skończyły.
Zadrżał, słysząc skrzypnięcie drzwi do swojego gabinetu. Rzucił kontrolne spojrzenie powoli zasypiającym bliźniakom i wstał z łóżka. W chwili nagłego olśnienia chwycił leżące obok łóżka czarne bokserki i, założywszy je, udał się do gabinetu sprawdzić, któż taki urządza mu nocne wizyty.
Rozejrzał się wokoło i pierwsze, co zauważył, to brak choinki. Gabinet wyglądał tak, jak gdyby drzewka w ogóle nigdy w nim nie było.
- Severusie, mam do ciebie sprawę. – Usłyszał głos tuż przy swojej nodze i spojrzawszy w tamtą stronę, zamarł.
Mówił do niego kot. Gdzieś na peryferiach umysłu kołatała mu się myśl, że w Boże Narodzenie zwierzęta zyskują głos, jednak szybko odgonił tę myśl od siebie. Znał tego kota aż nazbyt dobrze.
- Profesor McGonagall… - wszeptał, starając się zachować resztki godności, paradując przed nauczycielką w samej bieliźnie. – Co też panią tutaj sprowadza?
- Choinka – warknęła Minerwa, przybierając ludzkie kształty. – Dokładnie znikająca choinka. Jeden ze skrzatów powiedział, że widział ją w twoich kwaterach kilka godzin temu.
- Choinkę? – upewnił się Severus.
- Tak, ubraną w barwy Gryffindoru. Zniknęła z pokoju wspólnego tuż po uczcie i do teraz nie możemy jej znaleźć. A Święta nie mogą się odbyć bez choinki.
- W takim razie, moja droga, dla gryfonów… Świąt nie będzie!
Minerwa prychnęła.
- Tak, jak widzę bardzo ci przykro z powodu nieszczęścia innych. No nic, idę szukać dalej.
Severus pokiwał głową, podchodząc do drzwi i otwierając je przed koleżanką.
- Jak tylko zobaczę jakąkolwiek gryfońską, zbłąkaną choinkę, od razu dam ci znać.
Gdy tylko wicedyrektorka zniknęła za drzwiami, Severus udał się z powrotem do swojej sypialni, jednak nie zastał w niej bliźniaków. Nie było również ubrań porozrzucanych wokoło łóżka, ani nawet jemioły nad fotelem, a jego własne szaty leżały schludnie złożone na krześle. Jedynymi oznakami, że to wszystko w ogóle miało miejsce było pudełko pierniczków, z którego smętnie wystawały poobgryzane nogi Mikołaja oraz podłużna paczka na środku zaścielonego łóżka.
Severus podszedł do łóżka i chwycił paczkę, energicznie rozrywając ozdobny papier. Nim zdążył zdjąć opakowanie do końca, paczka eksplodowała, obsypując zarówno łóżka jak i samego Mistrza Eliksirów sztucznym, czerwono-zielonym śniegiem.
Severus chwycił to, co pozostało z prezentu: rózgę i kawałek nieco osmolonej kartki. Podszedł do krzesła i wyjął z szat różdżkę, by szybkim zaklęciem doprowadzić zarówno siebie, jak i łóżko do porządku. Potem usiadł na kołdrze i zaczął czytać.

Przepraszamy, absolutnie nie mogliśmy się powstrzymać. Jak sądzimy, jest to jedyny prezent na który pan rzeczywiście zasłużył. Wesołych Świąt życzą: Fred i George.
PS. Stwierdziliśmy, że przyda się to panu w komplecie do kajdanek. Bill twierdzi, że lubi pan grać ostro.


Severus roześmiał się cicho.
- Pomówienie – wszeptał, podchodząc do fotela i chwytając mikołajowe nogi, by po chwili z wyraźną przyjemnością je zjeść.
Tym razem jednak, wymawiając to słowo, nie brzmiał ani trochę przekonująco.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Yaoi Fan Strona Główna -> Konkursy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
 
 


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

 
Regulamin