Yaoi Fan - Forum Literackie

Forum Yaoi Fan Strona Główna
 

 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy   Rejestracja  Profil   

Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

 
Zwierzątka!

Idź do strony 1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Yaoi Fan Strona Główna -> Offtopic / Różne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość

Anonimowa
Banshee
Banshee




Dołączył: 08 Cze 2006
Posty: 154
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Olesno/Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 22:30, 10 Sie 2006    Temat postu: Zwierzątka!

Tak sobie pomyślałam -może porozmawiamy o zwierzątkach. (I tak ciiiisza na forum, więc co zaszkodzi, nie? :>) Ja mam psa, wabi się Ares i jest ze schroniska, nie jest rasowy (jak łatwo się domyślić), ale jest bardzo duży jak na mieszańca. Jest cały czarny i ma biały krawacik ;) Wydaje nam się, że to mieszanka wyżła ze sznaucerem. Jest śliczniutki :> Ma już trzy i pół roku, wzięliśmy go ze schroniska dwa lata temu w marcu :) Bardzo się do niego przywiązałam :)
Wcześniej też miałam pieska, ale on wcześniej był bezdomny i nie chciał siedzieć w dzień w domu. Wypuszczaliśmy go, gdy wychodziliśmy, a on wieczorem przychodził coś zjeść, pospać i rano znowu na ulicę (mieszkam w małym miasteczku, dużo tutaj takich psów). Miał 17 lat, kiedy przejechał go samochód i musieliśmy go uśpić ;(

Najśmieszniejsza (okrutna przy okazji) jest historia moich rybek. Miałam raptem 5-6 latek, kiedy dostałam dwa bojowniki (samca i samiczkę) od znajomej rodziców. Nudne trochę były. W dzień moich urodzin, moja przyjaciółka postanowiła zrobić mi prezent i nakarmić za mnie rybki.
Wsypała im barszczu w proszku, zamiast pokarmu... =-=

Miałam też kanarka (Wojtusia), który był moim (tylko moim!) zwierzątkiem przez... trzy latka. Miał żółto-czarne upierzenie i lubił śpiewać o piątej nad ranem :D Ale któregoś dnia przewiało go i zdechł :(
Miałam też niebieską papużkę falistą -Kapselka, który pobalował u nas przez dwa tygodnie i też opuścił ten świat.

W przelocie miałam też dwa koty. (Wszystkie uciekły i nie wróciły...)

Ojeju, jak teraz tak patrzę, to dużo tych zwierzaczków miałam :D[/url]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Asja
Widmo
Widmo




Dołączył: 08 Cze 2006
Posty: 40
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z samego dna piekiel

PostWysłany: Pią 12:06, 11 Sie 2006    Temat postu:

hmm... rybki powiadasz... nio ja tez bylam szczesliwa posiadaczka rybek przez rok bo tak jakos wszystkie chcialy sie wydostac na wolnosc i mi wyskakiwaly wspanialy widok dla 4 letniego dziecka szkoda ze wtedy nierozumialam ze same nie wroca do akwarium... Razz
Uwierzysz tylko glonojad pozostal mi wierny...heh...moje mroczne stworzonko...

Potem bylakolej na mysze-Piknika od kiedy mysza znalazla sie w moim pokoju mialam spokoj z mlodsza siostra i mama dziwne ale wydaje mi sie ze tylko ja i tata docenialismy to stworzonko...

No a niedawno pozegnalam sie z moim chomikiem dzungalskim Crying or Very sad - Ronn'ym calkiem bystry zwierzak wiedzial kogo chapnac Wink biedny zwierzak zlamal sobie kregoslup nieszczesliwie spadajac z wyzszych kondygnacji klatki...

Teraz zastanawiam sie nad kotem...zawsze chcialam miec czarnego kocura no coz moze uda mi sie namowic na niego rodzicow...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

piorunia
MoonMasochist
<font color=#4B0082>MoonMasochist




Dołączył: 30 Kwi 2006
Posty: 488
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: zadupie niedaleko Gdańska ^^
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 14:06, 11 Sie 2006    Temat postu:

Jak byłam mała, to miałam to nieszczęście, ze mój ojciec nienawidził zwierząt [nadal nienawidzi, ale to szczegół Very Happy]

Prawdę mówiąc od urodzenia w domu był zwierzak. Mój dziadek miał Reala - psa przewodnika dla niewidomych. Zginął gdy miałam 3 latka. Samochód go potrącił.

W wieku 4 lat dostałam psa [suczkę], który to miał być "małym pieskiem domowym", a okazał się wielkim psem odmiany wilczuropodobnej. Mój tata wybił jej 2 zęby, jak mu kiedyś podpadła. Wabiła się Mika. Teraz od dwóch lat jest w niebie da psów. Ale przeżyła ze mną 14 lat, umierając śmiercią prawie naturalną, bo była stasznie chora i mama dała ją uśpić.

Mika miała młode [jej rekord to 14 sztuk za jednym porodem] i jednego zostawiliśmy. Wabił się Dżeki [cholera, nie wiem, jak to się pisze], ale nasz sąsiad podał mu zatrute jedzenie, bo pies chodził po jego trawniku. Rok później zrobił sobie ogrodzenie.

Owego czasu miałam kota. Micek go z mamą nazywałyśmy, tak samo, jak następnego. Pierwszy był cały czarny i znalazła go babcia na ulicy. był taki malutki Very Happy i strasznie chorowity. Drugiego dostałam na urodziny od koleżanki. Zlapał tyfus czy coś takiego.

Oprócz tego opiekowałam się sześcioma półdzikimi kotami, które spały u mnie na podwórku. Był tam mój ulubiony - taki pręgowany. Nie miał jednej nogi. Ale jak to dzikie koty. Poszły własnmi ścieżkami.

Mój dziadek miał gołębie. A meszkałam z dziadkiem. Tak z 50 ich było. Zwykłe i takie "z rodowodem". Pamiętam, że para czarnych pawików kosztowała ponad 200 złotych.

5 lat temu dostałam na gwizdkę myszoskoczka - Pinky'ego. Niedawno zdechł ze starości. Teraz mam myszoskoczkę - Flavię. W dzień śpi, w nocy obgryza pręty od klatki albo tupie.

No, to by byl cały zwierzyniec.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez piorunia dnia Czw 22:15, 31 Sie 2006, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Elaine blath
Banshee
Banshee




Dołączył: 23 Maj 2006
Posty: 219
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Svalbard
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 18:55, 11 Sie 2006    Temat postu:

Ja miałam w domu kanarka Tytusa ale zszedł z tego swiata na zawał...

Obecnie jestem szczęśliwą posiadaczką zwierząt z odzysku (poprzedni właściciele albo nie chcieli ich albo nie mogli trzymać) kotki Ginger i szynszylki Yukiko Smile Zabawne jest w nich to, że to nie szynszyla boi się kotki, tylko kotka szynszyli... Wręcz gubi futro jak ją Yuki przestarszy Very Happy Przy jej temperamencie mysz jest bezpieczna. Ta żywa też XD

Ginger chyba wysyła pozdrowienia Waszym zwierzakom bo wlazla mi na monitor i zamiata ogonem Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Lelwani
Widmo
Widmo




Dołączył: 03 Maj 2006
Posty: 63
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Bristol

PostWysłany: Sob 9:28, 12 Sie 2006    Temat postu:

Ja od ósmego roku życia (czyli już ponad 14 lat) mam mojego ukochanego pieska - Alfinę, rasy mieszanej, jak to się mówi. Mała, czarna, kudłata, o żółtych łapkach (nie podpalanych, kolor jest właściwie piaskowy). Oprócz tego w domu rezyduje jeszcze jej córka - Psotka, która ma lat 12 i jest głupia jak but, biała w czarne i brązowe cętki. Swego czasu mieliśmy całą menażerię, jak Fufa miała młode, ale trzy szczeniaczki płci męskiej się rozeszły po ludziach (nie wiem, co z dwoma młodszymi, ale najstarszego zarąbał siekierą jakiś sk***ysyn na wsi). Mam jeszcze w domu kota, który jest z nami od kilku lat (zdaje się, że od pięciu), a przyplątał się jakoś kiedyś przed świętami, wlazł mojemu tacie do samochodu i nie dał się wyciągnąc. Taka kruszyna to wtedy była... A tak w ogóle to to jest kotka, strasznie chorowita, ma nowotwór skóry, leczony już Bóg wie ile razy, miała mieć na imię Biedka (bo taka była zabiedzona, jak ją tata przyniósł), ale teraz moja mama nazywa ją Kitka, a ja mówię Kocur.

Ten cały inwentarz jest w domu moich rodziców, w Polsce, ja od prawie półtora roku mieszkam za granicą i własnego zwierza nie posiadam.

Z kolei kiedyś, dawno temu, jeszcze przed Alfiną, mieliśmy kotkę, dośc krótko, bo była chora i zdechła, a przy tym nas (mojego brata i mnie) czymś zaraziła. Choć właściwie, to chyba mama dała ją do uśpienia, pamiętam, że później babcia miała pretensje, że mama nie zwróciła się do niej po radę - babcia jest straszna kociara i już kilka(nascie?) swoich kotów sama leczyła. Swego czasu (jakieś 7-8 lat temu) mieliśmy też szczury - Cecylię (która na początku była Alexandrem, zanim się nie dowiedziałam, że to jednak "ona") - biało-brązową, Łatkę - biała z duża beżową łatą na grzbiecie i czerwonymi oczami, i później jeszcze jedną szczurzycę, do której nie byłam już tak przywiązana jak do mojej Cecylii, więc nie pamietam jej imienia, ale wszystkie zdechły tak samo - nowotwór skóry, pojawiały im się torbiele w dziwnych miejscach, rosły do monstrualnych rozmiarów w stosunku do reszty szczurzego ciałka, aż w końcu pewnego dnia szczurki już się nie budziły. Kocham szczury i strasznie mi było wtedy przykro, że wszystkie chorowały. Podobno laboratoryjne są słabe i podatne na choroby, szybko choruja i zdychaja, a weterynarze nie są zbyt skłonni, by zajmować sie tak małymi stworzeniami.

Miałam też kiedyś rybki - ale nie takie tradycyjne, po prostu tata kiedyś nałowił karasi i postanowił je trzymać w domu, wrzucił do akwarium i tak sobie były przez jakiś czas, aż któregos razu wkurzył się, bo nie chciało mu się czyścić akwarium, wyjął ryby, zabił je, wrzucił na patelnię, usmażył i zjadł. Przypuszczam, że można skończyć gorzej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

evaw
Banshee
Banshee




Dołączył: 07 Maj 2006
Posty: 163
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 11:23, 12 Sie 2006    Temat postu:

Rybki
Mój tata uważał, że pies powinien mieszkac w budzie, a w domu można trzymac rybki.
Najpierw były to rybki taty a ja jako tzw. "żywe srebro" wyciągałam rybki a w akwarium topiłam wszystko co mi w ręce wpadło, tata zrezygnował.
Potem jak podrosłam, miałam swoje rybki w dużym słoju. Tata powiedział, że jak będę dba to kupi mi akwarium z wyposażeniem. Dbałam bardzo. Myłam codziennie, glonojady zdychały z głodu. Reszta albo wyskakiwała albo chorowała.
Teraz rybki ma mój mąż a ja się do nich nie zbliżam, bo jak się nimi opiekowałam przez tydzień to 6 zdechło, do dziś nie wiem czemu. Ja chyba wydzielam jakieś szkodliwe promieniowanie.
Psy
Pierwszy jamnik pojawił się gdy miałam 20 lat. Kupiłam, dałam mojemu chłopakowi, kazałam uwiązac kokardę i przynieśc mi na imieniny bo mam je w wigilię. Pomyślałam, że albo wylecę z domu razem z psem albo tata okaże jakieś chrześcijańskie uczucia.
Okazał. Pies zdobył taty dozgonną sympatię atakując zajadle jego rękę. Tata orzekł, że pies ma charakter. Powiedział to w złą godzinę. Psa z takim charakterem to ja w życiu nie widziałam.
Pies uważał, że powinien jadac przy stole, my uważaliśmy, że nie, więc pies kradł nam jedzenie ze stołu a skarcony obrażał się i majestatycznym krokiem opuszczał pokój by zdemolowac korytarz. Psim żarciem pogardzał.
Pies uważał także, iż powinien spac w łóżku i spał. W moim. I bezczelnie się rozpychał. On nie sypiał w nogach, zwinięty w kłębek jak normalny pies. Ten pies sypiał na plecach z głową na poduszce i przykryty kołdrą.
Pies nie tolerował żadnej zwierzęcej konkurencji.
Myślałam, że ptaszek się uchowa. Trzymałam go w klatce na segmencie, żeby go pies nie dorwał. A pies siedział cały dzień na kanapie i wpatrywał się w ptaszka.
W ciągu tygodnia ptaszek padł na zawał.
Pies nie tolerował smyczy, w ramach protestu załatwiał się dopiero po odpięciu smyczy, czyli w domu.
Niechęc do smyczy była przyczyną jego śmierci, wpadł pod samochód. Miał tylko 5 lat. Pięknie śpiewał przy gitarze, nie wstawał z łóżka przed 11 i wykazywał swiętą cierpliwośc w stosunku do mojej córki i hm... chyba był gejem.
Drugi jamnik to był wariat i akrobata, skakał na wszystko i ze wszystkiego zero stateczności, i hetero, żadnej suce nie przepuścił.
Należał do mamy. Uszkodził sobie kręgosłup, długo był leczony ale paraliż postępował. Uśpiono go w wieku lat 5.
Trzeci jest znowu mój, to suczka i pewnie dlatego jest dziwnie pokorna jak na jamnika. Kocha mojego męża, wdzięczy się do niego i popatruje na mnie złym okiem.
Nie ma szans, on jest mój.

Chomik dżungalski jest dzieci, słabo się znamy ale wygląda sympatycznie.
Przedtem były dwie myszki ale nie pożyły długo, chyba je zawiało, jestem maniaczką wietrzenia.

Ptaszki
Pierwszy- papuźnik trójbarwny jak pisałam pożył tydzień.

Druga była papużka falista, tak się darła codziennie o świcie, że mi syna budziła, wyeksmitowałam ją do mojej babci. Żyła długo i szczęśliwie.

Trzecie podejście to parka zeberek. Żyły do remontu, wiertarka i wyrzynarka chodzące przez dwa dni od rana do wieczora wykończyły je nerwowo.
Czwartego podejścia nie będzie. Klatka wylądowała w piwnicy.

I to by był na tyle.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Misses
Wilkołak
Wilkołak




Dołączył: 11 Maj 2006
Posty: 278
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Karaiby

PostWysłany: Sob 17:43, 12 Sie 2006    Temat postu:

Kot.
A właściwie kotka. Ma już 9 lat i wabi się Luna (heh, jak ją dostałam miałam 10 lat... wtedy kochało się Sailorki). Jest całkowicie niestandardowym dachowcem. Jest większa, ma półdługą sierść i jest okropnie wredna. Strasznie niedotykalski ten mój kot. Jak ją wziąć na ręce to warczy a na gości fuka...
Ostatnio na starość albo jej sie przytyło albo futro jej urosło bo się taka puuuchaaaataaaa kuleczka zrobiła *^_^* Ale nadal nie lubi żeby ją dotykać Razz

Karivel jak się dowiedziała, że Lunka ma 9 lat, powiedziała: To ona była takim małym kotkiem tak dwano, dwano temu?" (w tym miejscu oczy kota ze Shreka)

Swoją drogą jak wracam od Kari, która ma maleńkiego kociaczka, to nie mogę się nadziwić, że Luna jest taka wielka XD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

narumon
Opiekun Świeżynek
Opiekun Świeżynek




Dołączył: 04 Maj 2006
Posty: 354
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 21 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kalisz

PostWysłany: Sob 20:04, 12 Sie 2006    Temat postu:

Posiadam psa, który wabi się Mini, jako, ze waży góra 5 kilo, w formie zmokniętej. Psa wyrwałam z rak wiejskich katów, którzy najprawdopodobniej, chcieli sprawdzić jak długo taki pies może wytrzymać bez jedzenia. Do dzisiaj ma problemy z żołądkiem. Pyzatym boi się wszystkiego poczynając na wodzie we kałuży, poprzez burze z piorunami, kończąc na psie sąsiadów. Właściwie to on chyba nie czyje się psem. Śpi w moim łóżku, je tylko ugotowaną wątróbkę i kocha nieznajomych ludzi. Poza tym, nie zadaje się z innymi zwierzętami. Ciężko określić jego wiek, jako że nie znam jego wcześniejszych ( tych najwcześniejszych ) właścicieli. U mnie jest już z jakieś osiem lat.
Miałam chomika ( syberyjski jeśli mnie pamięć nie myli) o imieniu, jakże oryginalnym, Szczurkoś, urocze prawda? Chomik był ulubieńcem mojego przyjaciela, który regularnie mnie zmuszał, żebym o niego dobrze dbała. Przez całe życie uległ tylko jednemu wypadkowi, co przekonało mnie, że jest niezniszczalny. Mianowicie, spadł/ zeskoczył/ został zrzucony ( niepotrzebne skreślić ) z piętrowego łóżka, na drewniane panele. Pozbierał się po tym szybko i dalej robił te wszystkie „chomicze” rzeczy Very Happy jedyną różnicą było zmienienie jego trybu życia, na ściśle nocny, bo od tej pory uporczywie : spał w dzień, a hałasował w nocy Very Happy . Umarł śmiercią naturalną, wyrabiając 200 procent normy, żył jakieś 1,5 roku dłużej niż normalne chomiki.
W dzieciństwie miałam też kota, który nie zgadzał się ograniczać. Jako że był kotem niezależnym, nazywaliśmy go kotem. Spał w starej lodówce, na balkonie.
Kolejny kot mieszkał u mnie tylko przez pół roku, w sam raz, żeby przećwiczyć na mnie swoje wyrastające ząbki i pazurki. Matko! Jak ja go kochałam! Dałam go babci, po tym jak zdechł jej ostatni kot. ( mój pies strasznie się go bał i przez całe pół roku nie wychodził spod wanny). Dzielnie trzyma się życia ( co strasznie utrudnia mu dziadek, kto zgadnie dlaczego ostatni kot babci nie żyje?) Ma na imię Mrugacz Very Happy ^^" ( znaczy kot, nie dziadek Very Happy )
Rybki posiadałam 2 razy ( słownie dwa ), za pierwszym razem, pozdychały pod czułą ręką mojego przyjaciela, który miał się nimi opiekować, podczas gdy mnie wywiało na wakacje. I nie myślcie sobie, że umyślnie je skrzywdził! O nie! On kocha zwierzaki tak jak ja! On je po prostu przekarmił.
Kolejne rybki, które zakupiłam zaraz po wyprawieniu pogrzebu tym pierwszym, a które nazwałam: ichi, ni, san, yon, go ( oryginalnie, prawda? ), zdechły na skutek lenistwa mojego taty. Żeby nie myć zbyt często akwarium, zakupił preparat, który jakoby miał zapobiegać osadzaniu osadu. Któregoś dnia, stwierdził, że skoro jedna dawka odwleka mycie o tydzień, to kiedy doda poczwórną dawkę, oszczędzi sobie tej nikłej przyjemności, na cały miesiąc. Biedne, biedne rybki…
Obecnie posiadam też jeża, który zagościł się pod moim balkonem i podjada placki które mama wystawia do wystudzenia. Jest uroczy Very Happy

Tak właściwie to ja strasznie dużo tych zwierząt miałam. Nie wspominając o tych, którymi się tylko opiekowałam... Ło!
A tak w ogóle to ja tutaj nawiąże, że zwierzęta trzeba kochać i sanować bo inaczej was potwory w nocy zjedzą! Albo ja przyjdę pogryźć Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Pollon
Widmo
Widmo




Dołączył: 26 Lip 2006
Posty: 8
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Londyn

PostWysłany: Nie 22:09, 20 Sie 2006    Temat postu:

oo to moja sunia cudna. Boni sie wabi i taka to z niej suka jest, rozbrykana non stop i rozkapryszona diva- sypia na fotelu, ktory jest jej, zre wszystko- kiszona kapuste np i inne takie, pierdzi strasznie smierdzaco i nie przepada za nnymi zwierzatkami- stanowia zagrozeniei, a zagrozenia trzeba iliminowac, wiec- giiiin psie sasiadow! a zreszta macie, co wam bede opowiadac:

[link widoczny dla zalogowanych]

drugie moje zwierzatko, to jest zolw wodny Alfred Alfred jest smakoszem i zjadlby nawet krokodyla, gdyby ten zawisl, badz zanurzyl sie, w jego akwarium. nie wiem naprawde, czy zolwie gromadza zapasy energii, przewidujac jakis nadchodzacy kataklizm- przezyja karaluchy i zolwie wodne! moze faktycznie wiedza o czyms, o czym my, zwykli ludzie i Bush, nie mamy pojecia. w kazdym badz razie, Alfred sie opycha- jest juz kilka razy wiekszy niz ten malutki, rozkoszny zolwik przyniesiony ze sklepu, a w czasie wolnym lewituje... tzn chcialam powiedziec, unosi sie w wodzie badz siedzi na kamieniu.

[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Szura
Druid
Druid




Dołączył: 07 Maj 2006
Posty: 401
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 10:08, 22 Sie 2006    Temat postu:

U mnie sprawa ze zwierzakami wygląda bardzo smutno Sad

Zwierzęta... Są dla mnie najważniejsze. Swoją przyszłość wiążę właśnie z nimi. Moim marzeniem jest pracować ze zwierzętami, jednak nie wiem, czy dojdzie to do skutku. Wiem jednak, że większą część swojego życia prywatnego poświęcę właśnie im. Very Happy

Moi rodzice nigdy nie chcieli się zgodzić na żadnego zwierzaka, mimo, że wiedzieli, ile to dla mnie znaczy. W końcu zgodzili się na... chomika. Rolling Eyes I może zabrzmi to śmiesznie, ale to małe stworzonko znaczyło dla mnie więcej, niż cokolwiek innego. Potrafiłam poświęcać jej kilka godzin dziennie - oprócz, oczywiście, sprzątania i karmienia, biegała po 3-4 godziny dziennie po domu w specjalnej kulce, a tażke około pół godziny bez niej, gdyż twierdziłam, że to nie to samo. xD Zawsze była szczupła, nie dziwne to przy takiej dawce ruchu Wink , ale zaczęła chudnąć jeszcze bardziej. Wet swierdził, że nic się nie dzieje. Evil or Very Mad Gdy doszły krwawienia, okazało się, że to rak. Crying or Very sad Miała operację, ale pożyła tylko kilka miesięcy dłużej. I nigdy nie wróciła do dawnej formy...

Potem był kolejny chomik. ^^ Oswajała się dłuuuugo, ale gdy już się oswoiła... Doszło do tego, że gdy uciekła (a zarzało jej się to nie raz, kulka się sama otwierała Wink ), wystarczyło, że przejdę się po domu, wołając ją, a ona sama do mnie przyjdzie. Laughing To był jedyny chomik, kórego znałam, ktory reagował na swoje imię. Wink Również zachorowała. Trudno mi o tym pisać, bo to, co wtedy przeszłam, to był koszmar. Kochałam ją zbyt mocno, by pozwolić jej odejść, ale też za bardzo, aby patrzeć, jak cierpi. Crying or Very sad

Po jej śmierci rodzice nie chcą zgodzić się na żadnego zwierzaka. I wiem, że dopóki się nie wyprowadzę, nie mam co o tym myśleć. Dlatego planuję się jak najszybciej wyprowadzić. Wink Bo wolę mieszkać ze zwierzętami, niż z własną rodziną... Rolling Eyes Laughing

A moim największym marzeniem jest Staffirdshire bull terier. Very Happy


Błagam, niech obrazki nie przekraczają 440 px....... *hurt*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Anonimowa
Banshee
Banshee




Dołączył: 08 Cze 2006
Posty: 154
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Olesno/Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 11:15, 22 Sie 2006    Temat postu:

Jeej... Zoo możnaby otworzyć :D Dużo tych zwierzaczków mieliście :D
Ale tak zauważyłam, że najczęściej pojawiają się chomiki i ogólnie gryzoniowate. A moja mama nie chciała się zgodzić na tego typu zwierzątka :(

Ale za to, przed przeprowadzką do nowego mieszkania, miałam myszy w piwnicy ^^ słodkie były ^^
Teraz mam szczury, ale co tam :P


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

mrugacz
Druid
Druid




Dołączył: 30 Kwi 2006
Posty: 354
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: kraków & co

PostWysłany: Wto 11:51, 22 Sie 2006    Temat postu:

Mrugacz & bracia mrugacza mieli chyba większość gryzoni, które nadają się do akwarium. Myszki, chomiki, więcej myszek i rybki *ale to już nie gryzonie, uświadamiam was Wink*. Teraz w inwentarzu mój boski brat ma 2 papugi faliste *to potwory. Budzą się o 7 rano i spiewają/skrzeczą. To potwory*. Pies *Atos, sznaucer, miniaturowy, czarny* jest własnościa rodziny. Tak z 1 rok już ma... Fajny koleś z niego.

Ale i tak najbardziej ubóstwiam kota. Kotu jest Iskier i jest demonem. Ma piekło zaklęte w tym swoim ironicznym spojrzeniu. Ma humory, uwielbia gryźć się z innymi kocurami *inne zwierzęta zresztą też atakuje*. Tydzień bez martwego wróbla *czy czegokolwiek, co kiedyś siedziało na drzewie albo w krzakach* na wycieraczce uważa za niespełniony. Demon krwi, zemsty i zabawy z jedzeniem.
Ale kiedy czasami przyjdzie, przytuli się, wymruczy, co tam ma do wymruczenia... Jak go nie kochać? Nawet jeśli jest najgorszym spośród besti piekielnych otchłani, to jak?




Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Eovin Nagisa
Widmo
Widmo




Dołączył: 16 Cze 2006
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Lublin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 23:11, 26 Sie 2006    Temat postu:

Moja przygoda ze zwierzątkami... Hmm... Właściwie to nie pamiętam okoliczności śmierci moich wszystkich podopiecznych, ale opiszę te, które najbardziej utrwaliły się w mojej pamięci xD

1. Suczka, kundelek o kilku imionach (xD), bo jak ją dostałam to miałam ok. 3 lat i nie mogłam zdecydować się na imię; była więc: Bułka, Kubek, Muszka, Lady (zainspirowane "Zakochanym Kundlem") i ostatecznie została po prostu Sunia. Przeżyła spokojne 9 lat, dwa razy do roku mając młode (nie dało się jej upilnować), później zaczęła świrować, uciekła z domu, po kilku tygodniach mój tata spotkał ją na drugim końcu miasta (przyszła do jego pracy... nie wiem jakim cudem...), wsadził w autobus i przywiózł do domu. Po jakimś czasie znowu uciekła i już się nie odnalazła. Przypuszczam, że chciała umrzeć w spokoju, daleko od nas.

2. Mój pierwszy chomik - Baśka. Była dorosła, kiedy ją wzięłam od sąsiadów, którejś nocy uciekła z klatki i zniknęła w szafce, pod zlewem (tam gdzie rury). Później przegryzła się przez ścianę obok łazienki o.O Najzabawniejsze jest to, że ściane są MUROWANE (dziwne...). Miała młode: 4- czarno-granatowe, które sprzedałyśmy do sklepu zoologicznego (6 zł sztuka!) i jednego kremowego, który cały czas pachniał czekoladą, bo zawsze po zjedzeniu czekolady brałam go w łapki xD

3. Pierwszy kotek Heniek - został tak nazwany przez mojego tatę, na cześć mojego przyszywanego wujka, z którym znali się od lat. Kiedy mój tata wołał kota na noc, sąsiad z podwórka obok rozglądał się, bo myślał, że to może wujek do nas przyszedł xD To było zabawne xD Powiedzieć Wam jak umarł? No dobra xD Bez ogródek xD Wypróżniał się i go psy zaatakowały xD

4-5. Był też drugi chomik. Akurat chodziłam z koleżankami po mieście, wstąpiłyśmy do sklepu zoologicznego i postanowiłam kupić xD Chomik Roborowskiego (taka rasa), a nazywał się Świrus (bo sprzedawca nie mógł go złapać). W ostatnich dniach swojego życia (wówczas jeszcze o tym nie wiedziałam) nasiliły się u niego próby samobójcze - skakał z dachu swojego domku. Później cały czas spał, aż pewnego dnia przyszła do mnie koleżanka i jak miała w zwyczaju chciała się z nim pobawić. Wtedy okazało się, że chomik jest sztywny i zaczyna już śmierdzieć xD Pochowałam go w ogródku, gdzie leży do dziś xD Później siostra sprezentowała mi na Gwiazdkę takiego samego gryzonia, którego nazwałyśmy Mały Fucker, bo takim rzeczywiście był. Uciekł w nocy z klatki i moje pieski się nim hmm... zajęły.

6-7. Co do piesków xD Przewinęło się ich w życiu kilkanaście, może i więcej. Któregoś dnia znalazłam ich z koleżankami 8 (rozeszły się w dwa dni), ale teraz mam dwa. Właściwie jednego, bo drugi jest Paszczaka (mamy). Zacznijmy od lepszego: wabi się Michu (czytaj Michu przez "ha" xD) i jest kundelkiem. Zimą, dwa lata ją znalazłam. Jakiś skur**** wrzucił ją w zaspę śniegu (w 20 stopniowy mróz) i zostawił na śmierć. A była ona taka malutka, że mieściła się na otwartej dłoni i ledwo potrafiła jeść sama. Na początku mama chciała ją oddać do schroniska, ale jakoś udało się ją przekonać. Skończyło się na tym, że musiałyśmy z siostrą trzy razy w nocy do niej wstawać(psa), żeby nakarmić, pobawić się i przypilnować, żeby załatwiła się w odpowiednim miejscu (była zima i lubiła robić nam pobódki o 3 nad ranem) A teraz urosło i śpi z nami w łóżku, ropycha się, tarza po dywanie w rytm muzyki, gania kota (o którym później) i wnosi trochę słońca do naszego szarego życia... Teraz drugi pies: kiedyś była Kropka, teraz jest Głupi Kundel- rude, wredne, ratlerkowate, szczurowate (reaguje jak się do niej mówi "Szczurze"), ciągle się podlizuje i gwałci mojego kota, a po mamie nauczyła się chrapać xD Kiedy jest cicho to strasznie wkurza xD

8-9. Koty^^ Jeden czarny, wszyscy mówią na niego Czarny, Czarnuch, bo jest czarny xD A tat mówi na niego "Ciciuch" xD Jest leniwy, lubi chodzić na kotki, czasami przyjdzie coś zjeść i lubi wrzeszczeć pod oknem ^^ Teraz drugi, albo raczej druga: nazywa się Horhe (czyta się tak jak pisze XD) była dzika, przygarnęłam ją w tegoroczne wakacje (z 1,5 miesiaca temu), ma ok. 3 miesięcy, jest pręgowana, wredna, rzuca się na Głupiego Kundla i na wszystko inne, co się rusza. Jak nie może czegoś dosiegnąć to się bulwersuje i czasem wpada w histerie, a wtedy rzuca się jeszcze bardziej xD

I to chyba tyle, co pamiętam xD Dużo tego, ale co tam ^^


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

spokojny_huragan
Widmo
Widmo




Dołączył: 12 Maj 2006
Posty: 75
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Powietrza

PostWysłany: Nie 10:15, 27 Sie 2006    Temat postu:

Łaaa moja przygoda ze zwierzętami. Jak mnie nie myli pamięć to pierwsza była suczka wilczór Ada. Ada miała pilnować nam działki, pamiętam jak za każdym razem gdy mieliśmy już iść do domu wyła niemiłosiernie. To było dla mnie najgorsze, słuchać tego kochanego pieska. Suczka przeszła wiele bo gdy okradli nam działkę zabrali psa ze sobą *_* . Potem się znalazła ale dziadek wywiózł ją gdzieś.
Nąstepny był kot którego nie pamiętam już imienia. Tyle co sobie przypominam że zawsze miał kuwete pod stołem w kuchni.
Następna była suczka Maja, mój ukochany piesek, radość mojego zycia. Była kochana a śmieszyła mnie za każdym razem kiedy się ją wykąpała. Potrafiła jezdzić potem cały czas swoją sierścią po dywanie i śmierdziała jak kurczak Very Happy . Niestety po urodzeniu nie żywego dzieciacza, załamałą się biedulka i tata ten drań zawiózł ją na wieś.
Były wszelkie rodzaje chomików i świnek morskich. Ale największym sentymentem darze chomiczka zwanego "Chomikiem" Very Happy . Pamiętam skubany jakie to cyrki potrafił wyrabiać w klatce, a najbardziej rozczulał mnie swoim opieraniem łapek na klatce i patrzeniem co się dzieje. Zresztą on był takim obojętnym chomikiem, nic go nie potrafiło przestraszyć. Zawsze kiedy do niego mówiła, stawał te swoje łapki na prętach klatki i słuchał, kiedy chciałam go czymś zdenerwować brałam ołówek i chciałam go dziobać. Jego reakcja na ołówek to wygięcie przed nim i wrócenie do starej pozycji.

Jeden kotek nie był mój ale pamiętam jakie śmiechy z nim była. Moja przyjaciółka Katarzyna bardzo, a bardzo lubi wszystkie chodzące stworzenia więc za chciało jej się kota spotkanego po drodze i wzieła go do nas do pokoju. Oczywiście miłość mineła jej po pierwszej jego kuwecie ^_^. Chciała się pozbyć tego "sracza" jak stwierdziła a że była noc i nikt nie wiedział że w pokoju jest kot postanowiła go spusić na dół. Próbowała ręcznikiem ale było za nisko żeby go spościć. Pmaiętam jak krzyszła puszczaj ty "sraczu" Więc wynalazła dwa paski, sweter i torbe. Wsadziła kota w torbe i opuszczała go powoli, aż kociak wyszedł na wolności.

Ps. O Eovin widze że wkońcu zdecydował się tu przyjść.
Była Nef.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Dujour
Widmo
Widmo




Dołączył: 07 Lip 2006
Posty: 15
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 15:46, 10 Wrz 2006    Temat postu:

To ja się pochwalę moim kotem, bo mu fajne zdjęcie zrobiłam: [link widoczny dla zalogowanych]
Wygląda bardzo arystokratycznie, ale w rzeczywistości jego pochodzenie jest nieznane, przygarnęliśmy go. Może został wyrzucony z samochodu, może sam uciekł. Nie wiem, jego inteligencja jest poniżej przeciętnej, więc wszystko możliwe...Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Widava
Widmo
Widmo




Dołączył: 27 Lip 2006
Posty: 25
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z wody

PostWysłany: Nie 16:49, 10 Wrz 2006    Temat postu:

A ja miałam kiedyś dwa kanarki, ale zdechłySad nawet nie pamiętam jak się wabiły, bo miałam wtedy chyba 5 lat). Później papugę, której nie nadałam imienia, bo wolałam mieć zwierzątko bez imienia, ale cóż jestem alergikiem i musiałam ja oddać do sklepu. Później ja i mój brat uknuliśmy spisek i kupiliśmy sobie po chomiku, przez tydzień rodzice nic nie wiedzieli o nich ( były dwa jeden karzełek Szaruś, drugi normalny) a jak dowiedzieli się to powiedzieli ze mogą zostać. Były chyba z rok dwa lata, później królika miniaturkę tez kupionemu po kryjomu, ale nie pozwolili zatrzymać, więc musieliśmy oddać. Później w domu była świnka morska znaczy się moja siostra miała, bo ja jestem uczulona, no na chomika tez byłam, ale dałam jakoś rade jakieś tabletki czy cos brałam. Następnie rybki miałam je dosyć długo nie wiem ile, ale musiałam, zlikwidowac. Później żółw stepowy, ( jeśli się nie mylę one są chronione i nie można kupować ich, ale cichutko wy nic nie wiecie, ma u nas dobrze i nadal sobie z nami żyje ma chyba 7/8 lat no i od pięciu lat mam mojego ukochanego pieska york-shicu( nie wiem jak się pisze) wabi się Fido, no a żółw- Kubuś. Ma ładną jasną sierść i jest mieszańcem i ogólnie jest śliczny. Miałam jeszcze dzikiego kota, ale uciekł sobie. No to chyba koniec mojego zwierzyńca.

Widava

Ależ masz... spektakularną składnię Shocked


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

bosska
Feniks
Feniks




Dołączył: 29 Lis 2006
Posty: 525
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Lublin

PostWysłany: Śro 9:08, 10 Sty 2007    Temat postu:

Ze zwierząt domowych miałam rybki (a raczej miał je mój brat) i kanarka Kubusia, który był z nami prawie dwanaście lat.
Kilka lat temu miałam kocura imieniem Filemon (chociaż bardziej odpowiednim imieniem dla niego byłby Odkurzacz, Ścierka albo Mopik bo często zdarzało mu się zawędrować za lodówkę bądź pod meble i umazać w kurzu). Dostałam go na urodziny od najlepszego przyjaciela gdy miał niecałe półtora miesiąca. Przez kilka dni musiałam wstawać co kilka godzin by dokarmiać go strzykawką dopóki nie nauczył się pić ze spodka.
Niestety nie pobył ze mną długo (rok) bo moja mama poważnie się rozchorowała (astma) i musiałam znaleźć Filemonowi nowy dom. Gdy oddawałam go znajomym ryczałam jak głupia, zresztą ryczałam jeszcze prawie tydzień po oddaniu. Całe szczęście mój kotek trafił do dobrych ludzi. Szkoda tylko, że znajomi mieszkają pod Bydgoszczą i nie mogę ich często odwiedzać by podrapać za uszami mojego kocura.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

double_H
Widmo
Widmo




Dołączył: 28 Gru 2006
Posty: 81
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Lublin

PostWysłany: Pią 0:43, 12 Sty 2007    Temat postu:

Zwierząt specjalnie dużo nie miałem. Na samym początku była kotka Puśka. Po prostu niesamowita. Łapała wszelkie myszy i gryzonie jak szalona i układała je na progu, żeby się pochwalić >.< Niestety, któregoś razu, ze swojego wypadu już nie wróciła. Potem przyszedł czas na rybki. Miałem już nawet dwa akwaria. Szkoda, że nie znaliśmy równania: siostra + lampka = śmierć rybek i pozostawiliśmy je razem na weekend. Byłem wtedy mały, ale już wiedziałem, że lampkę-grzałkę (kiedyś ciężko było ze sprzętem) należy wyłączać, gdyż Gupiki etc. to nie rybki tropikalne Wink. Siostra jakoś nie pomyślała i zrobiła zupę rybną.
Najdłużej, bo jakieś 14 lat, był z nami Amigo. Czarny Owczarek niemiecki, z białymi skarpetkami i krawatem. Był z nami od maleńkości. Niestety i na niego przyszła kolej...
Teraz, nie licząc much, komarów i myszy na strychu (ew. młodszej siostry Wink), to zwierzaków nie posiadam. Jeśli chodzi natomiast o plany to całkiem prawdopodobne, że skończę z kotem i dwoma psami Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

mirwena
Widmo
Widmo




Dołączył: 08 Sty 2007
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Lublin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 8:58, 12 Sty 2007    Temat postu:

Moje zwierzątka:
te prawdziwe:
Może najwcześniejszych lat mego życia nie pamiętam za bardzo, ale wtedy chyba nie posiadałam żadnego sierściucha, piórucha czy innych wynalazków matki natury. Najwcześniejszę zwierzątko to był spaniel Hektor. Mama peewnego wieczora przyprowadziła go ze schrobniska. Był on już wyrośnięty i przez to miał swoje zwyczaje i dość sporą dozę agresji. Uciekł dnia następnego... i zadomowił się u sąsiadów.
Następny był Kajtek, także ze schroniska, ale już wieku szczenięcym. kochałam go ogromnie chociaż z powodu niechęci mojego taty stał się nieufny i bał się skrzywdzenia. Został oddany w dzień moich 8 urodzin... "na przechowanie". Nie wrócił nigdy. Podobno wiele lat później uciekł do lasu, zły, agresywny, skrzywdzony. Do tej pory za nim tęsknię.
Później w moim życiu pojawił się zwierzak dużo mniejszego kalibru - myszoskoczek Gucio (czy mi się wydaje, czy te jedno z najpopularniejszych imion gryzoni? Very Happy). Zmarło się biedakowi na ziarniaka, którego sam sobie wygryzł. Kolejne zwierzątko do którego się przywiązałam.
Tutaj następuje cała pplejada pióronośnych wrzaskuńców. Najpierw papużka Kaśka... najdłużej się uchowała - 8 lat. Niekompatybilny z nią Feluś z zoologika. Lazurek - dzikus zwabiony wdziękami Kasi. To wszystko papużki faliste.
Teraz pod sufitem wydziera się w niebogłosy kanarek (ale nie taki żółty... zielooony) zwany potocznie Maciusiem, a przeze mnie "co się drzesz", "idiota" itp itd... Nie to że nie lubię ptaków... lubię, ale tylko w lesie/parku... a nie w kuchni nad ranem, gdy zaczynam się przyzwyczajać do świadomości, że już nie śpię.

Sa jeszcze zwieerzęta pseudomoje: Maxio - ledwo odrośnięty od ziemi kundelek. Ma już kilka latek, kiedyś był mamy, teraz babci, ale mentalnie jest mój Very Happy No i kicia, w sumie nie wiem jak się nazywa bo jeszcze jej nie widziałam. Jest to kotka mamy.... ale mentalnie moja, tylko jeszcze o tym nie wie Wink

Co do zwierzątek mentalnych:
Misza - błękitny rosyjski kot/kotka... zwierzak, którego BĘDĘ MIAŁĄ Wink
No mi husky, którym jestem skłonna ostatecznie się podzielić z Boo Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

bosska
Feniks
Feniks




Dołączył: 29 Lis 2006
Posty: 525
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Lublin

PostWysłany: Pią 10:52, 12 Sty 2007    Temat postu:

Cytat:
Co do zwierzątek mentalnych:
Misza - błękitny rosyjski kot/kotka... zwierzak, którego BĘDĘ MIAŁĄ
No i husky, którym jestem skłonna ostatecznie się podzielić z Boo


Wink

Och, zwierzątka mentalne. To napewno kot. Ciemny, niekoniecznie czarny (może mieć białe łapki i krawat) dachowiec. Albo Maine Coon.
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
Psy, koniecznie dwa. Jeden napewno rasy husky (siberian [link widoczny dla zalogowanych]) drugi zwykły kundel.

Cytat:
Jeśli chodzi natomiast o plany to całkiem prawdopodobne, że skończę z kotem i dwoma psami


Jak widać nie masz innego wyjścia Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Yaoi Fan Strona Główna -> Offtopic / Różne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
Strona 1 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
 
 


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

 
Regulamin