Yaoi Fan - Forum Literackie

Forum Yaoi Fan Strona Główna
 

 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy   Rejestracja  Profil   

Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

 
Tekst A [P.E.] *Bel e Muir*


 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Yaoi Fan Strona Główna -> Konkursy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość

mira natural
Banshee
Banshee




Dołączył: 30 Kwi 2006
Posty: 180
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 14:33, 21 Cze 2006    Temat postu: Tekst A [P.E.] *Bel e Muir*

Mam przyjemność przedstawić pierwszą pracę ^^


EVOLO DE MORTE



Tom Riddle wpatrywał się tępo w kartkę z pytaniami testowymi. Zniecierpliwiony uderzał piórem w jasne drewno swojej ławki, plamiąc ją atramentem. Nie był w stanie skupić się na pytaniach; litery mrugały do niego z kartki, falowały i uparcie nie chciały stanąć w miejscu, by dało się je przeczytać. Chłopak wiedział, że to tylko jego niezogniskowany wzrok płata mu figle; co nie zmieniało faktu, że kartka wciąż pozostawała żałośnie pusta, nietknięta choćby pozorem odpowiedzi.

Tak, prymus szkoły i prefekt naczelny Hogwartu właśnie był na najlepszej drodze, by oblać swój pierwszy test w życiu. Co gorsza, był to ostatni test w tej szkole... A on był tak zdekoncentrowany, zirytowany i wytrącony z równowagi, jak jeszcze nigdy. Czuł, jakby pod skórą płonął mu ogień, nie pozwalając usiedzieć spokojnie na miejscu – i napisać ten cholerny test! Poruszył się na krześle w wyraźnym dyskomforcie. Dlaczego jego krnąbrny umysł musiał sprawiać mu kłopoty właśnie teraz?...

— Wszystko w porządku, Tom? — zapytał profesor Slughorn, spoglądając na niego z troską. Na jego czole pojawiły się zmarszczki niepokoju.

— Oczywiście, proszę pana — mruknął wymijająco chłopak i zmusił się do zachowania bezruchu. Jednakże, zamiast bezcelowego wlepiania oczu w kartkę, postanowił odprężyć się i pomyśleć o czymś innym. Westchnął bezgłośnie i przymknął oczy, czując, jak jego mięśnie rozluźniają się powoli.

Nie miał pojęcia, co się z nim dzisiaj działo. A to niepokojące – nieznajomość siebie samego była słabością, którą można było wykorzystać przeciwko niemu. W ten sposób dawał do ręki broń tym wszystkim, którzy czyhali na jego potknięcie. Nie mógł na to pozwolić! Ale co mogło być przyczyną jego niepokoju?... Zatopił się w myślach Po chwili pierwsze wnioski zaczęły wyłaniać się z ciemności, chaosu i niezrozumienia, jakie dotąd panowały w jego umyśle.

Czuł się... nie na miejscu. Jak gdyby powinien być całkiem gdzieś indziej i robić całkiem co innego... Miał wrażenie, jakby posiadał w sobie pokłady możliwości, zalążki wielkości. A zamiast wykorzystywać i rozwijać je, siedział w dusznej klasie, pozwalając minutom przepływać obok! A pragnął być wewnątrz tego strumienia, czy to płynąc z prądem, czy pod prąd. Cokolwiek, byle nie być pominiętym przez bieg wydarzeń.

Tak, Tom Marvolo Riddle nade wszystko chciał ŻYĆ. Nie bez przyczyny wybrał sobie takie, a nie inne imię: Voldemort, będące zlepkiem słów: evolo de morte – uciekam od śmierci...

A teraz... Miał wrażenie, jakby marnował tu swój czas, swój bezcenny czas. Jako dziecko pozbawione matki, nie raz i nie dwa zastanawiał się nad nieuchronnością śmierci. Przerażało go, że każda chwila mogła być jego ostatnią. A nade wszystko bał się tego, że umrze, zanim dokona czegoś wielkiego, czegoś, co byłoby warte wszystkich wysiłków, co byłoby warte potu, i krwi, i poświęcenia, i w imię czego mógłby oddać wszystko, co posiadał, choć było tego żałośnie niewiele

Brakowało mu w życiu czegoś, co byłoby warte życia.

Tymczasem, wbrew temu wszystkiemu, czego nauczył się przez ostatnie siedem lat pobytu w Hogwarcie, Tom czuł się, jak gdyby cały ten czas spędził... na niczym.

Owszem, to właśnie tutaj dowiedział się, że jego talent można – i trzeba – wziąć w karby, nauczyć się nim posługiwać. Dotąd jego zdolności były raczej dzikie i nieokiełznane; to profesor Dumbledore po raz pierwszy powiedział mu: „postaraj się pokierować swoją mocą nie tak, jak ona tego chce, lecz tak, jak ty tego chcesz”. To od niego dowiedział się, że nie jest wybrykiem natury, lecz czarodziejem, i że są na świecie podobni jemu. Że nie jest sam.

Cóż, kolejne lata przyniosły tylko gorycz zawodu, gdyż na lekcjach nie uczono niczego ważnego, niczego naprawdę przydatnego, zaś Tom odkrył, że nawet w tłumie ludzi – gorzej: w tłumie czarodziei – można być samotnym. Samemu poszukiwał więc źródeł wiedzy, mocy, potęgi. I gdy znów nauczył się polegać na sobie, tylko na sobie, na jego drodze pojawił się... on. Młody chłopak. Mugol!

I wtedy Tom odkrył, że ze wszystkich rzeczy na świecie, bogowie najbardziej upodobali sobie ironię...

Potrząsnął głową. Ani jednej myśli więcej o Jimmy’m, bo już w ogóle nie będzie w stanie skupić się na teście! Spojrzał więc z rezygnacją na kartkę. Obrona Przed Czarną Magią. Kpiny!

Od roku, zamiast poznawać potężniejsze zaklęcia i uroki, siódmoklasiści zajmowali się moralną oceną Mrocznych Sztuk i tych, którzy się nimi posługiwali. Jak gdyby trzeba było uczyć studentów piętnowania. „To jest dobre, a to złe” – mówił Slughorn, uśmiechając się pobłażliwie, patrząc na nich jak na kilkuletnie dzieci. A wszyscy w klasie słuchali. I kiwali głowami jak zaczarowani, pozwalając się uczyć rzeczy, które nigdy nie powinny być uczone, albowiem każdy ma własne sumienie, które jest po stokroć lepszym doradcą...

Jedynie Tom nie kiwał głową. Wierzył w swój osąd. I nikt mu nie będzie mówił, czego robić, a czego nie...

Mimo to nie odzywał się, nie wychylał z kontrowersyjnymi komentarzami. Miał za dużo do stracenia; jak na chłopaka wychowanego w mugolskim sierocińcu, radził sobie w Hogwarcie nadzwyczaj dobrze. Przez lata pracował na swoją dobrą opinię, i to pracował ciężej, niż to się wszystkim wydawało. Nie mógł nieuważnymi słowami burzyć efektów swoich wysiłków, prawda? Nie mógł tego zaprzepaścić, skoro do tej pory robił wszystko, by nie być gorszy od innych, a nawet więcej – by być lepszy, najlepszy...

Jeszcze jedno spojrzenie na kartkę z pytaniami sprawiło, że na twarzy chłopaka pojawił się szeroki, złośliwy uśmieszek. Tak, to ostatni rok w tej szkole; ostatni test do napisania. Dlaczego by nie napisać tego wszystkiego, na co ma się ochotę?... Dlaczego by choć raz nie zrzucić z siebie płaszczyka złudnej uprzejmości i wyszukanych kłamstw, które stały się dlań nawykiem podczas pobytu w Hogwarcie?...

A prawda was wyzwoli...*

Zanurzył pióro w kałamarzu.

„Dlaczego Zaklęcia Niewybaczalne są zakazane?”.

„Bo nie istnieje dla niech lepsza reklama. Owoc zakazany lepiej smakuje. Ministerstwu Magii proponuję, by więcej zaklęć i uroków uczyniło Niewybaczalnymi – ich popularność w pewnych kręgach będzie gwarantowana”.

Jego cierpki, pełen przewrotnej satysfakcji uśmiech jeszcze się poszerzył w trakcie pisania odpowiedzi. Głupcy, głupcy, głupcy...

„Dlaczego wzywanie demonów jest uznawane za jedną z dziedzin Czarnej Magii?”.

„Bo tylko czarnoksiężnicy są na tyle silni, by zapanować nad demonami. Biała Magia uznaje równość i sprawiedliwość. Mroczne Sztuki uczą, że słabszy zawsze będzie posłuszny silniejszemu”.

Tom powtarzał sobie w duchu niczym mantrę: będę silny. Będę najsilniejszy. Nikt już nie będzie się ze mnie śmiał. Nikt nie będzie wytykał palcami, drwił, nikt, nigdy.

„Jakie główne prawa powinny obowiązywać czarodziei posługujących się zaawansowaną magią?”.

„Czyń wolę swą, niech będzie całym twoim prawem”.**

Wierzył w to. Wierzył całym swoim sercem...

Na kolejne pytania chłopak odpowiadał w podobnym tonie, ostrożnymi, wystudiowanymi ruchami przesuwając piórem po powierzchni papieru. Na koniec raz jeszcze zanurzył ostry czubek w kałamarzu i na dole swego testu podpisał się eleganckim, lekko pochyłym pismem: Lord Voldemort.

Po raz pierwszy świat pozna jego imię. Po raz pierwszy jego miano ujrzy światło dzienne...

Bez wahania podniósł się i oddał swoją kartkę. Nawet pomimo wcześniejszej chwili dekoncentracji był pierwszy; wszyscy inni jeszcze pochylali się nad swoimi testami, dopisując z mozołem jak najdłuższe odpowiedzi, licząc na większą ilość punktów. Chłopak wykrzywił się z pogardą, który to grymas jeszcze się pogłębił na widok jowialnej, rozlanej w przyjaznym uśmiechu twarzy nauczyciela.

Odwrócił się i bez słowa wyszedł z dusznej klasy, z ulgą zamykając za sobą drzwi. Owiał go chłód pustego korytarza, kojący niczym łyk wody na pustyni. Wiedział już, do czego powinien dążyć.

Obiecał sobie w duchu, że nie straci już ani jednej sekundy w swoim życiu. A w tym momencie... najbardziej na świecie chciał zobaczyć Jimmiego...


* * *


Żaden bukiet kwiatów. Nie, Tom nie dałby ich swojemu chłopakowi. Ani czekoladek, ani podobnych głupstw. Tom źle się czuł w tego typu klimatach – i choć nie można mu odmówić odrobiny romantyzmu, to był raczej... romantyczny inaczej. Za miejsce na wymarzoną randkę wybrałby raczej ruiny jakiegoś zamku niż plażę oblaną promieniami zachodzącego słońca; natomiast jeśli chodzi o prezent, ani kwiaty, ani czekoladki nawet przez myśl mu nie przeszły.

Nie, Tom niósł swojemu chłopcu coś innego. Coś wyjątkowego. Niósł bowiem przez mugolskie dzielnice Londynu swój pamiętnik, dla którego otworzył serce i zawarł weń wszystkie swoje myśli i uczucia. Dołączył doń pióro, to pióro, którym raptem godzinę temu po raz pierwszy dał się poznać światu jako Lord Voldemort. Czuł potrzebę oddania jakiejś części siebie w ręce Jimmiego, w jego delikatne, czułe dłonie. Już wyobrażał sobie, jak te smukłe palce pogładzą nieśmiało skórzaną okładkę pamiętnika, jak chwycą za pióro...

Szczególnie, że Tom wreszcie czuł się gotowy powiedzieć swojemu chłopcu to wszystko, co dotąd było przemilczane. Że jest czarodziejem – to przede wszystkim. Ale także... chciałby po raz pierwszy wyznać, co do niego czuje. Spotykali się niemal od roku, a Tom unikał rozmowy o uczuciach jak ognia. Nigdy nie wiedział, jak używać tych wielkich słów, jak „miłość” czy „kocham”, ale był pewien, że tym razem będzie w stanie wykrztusić z siebie: „jesteś dla mnie wszystkim”, czy choćby zwykłe „tęskniłem za tobą”, pomimo tego, że widzieli się zaledwie kilka dni temu.

To po to, by się spotykać z Jimmy’m, Tom nauczył się sztuki teleportacji. Co prawda nie mógł aportować się wprost z Hogwartu, ale... w końcu, od czego są wizyty w Hogsmeade? I podczas gdy cała szkoła radośnie trwoniła kolejne godziny na beztroskim zajadaniu się słodyczami i łażeniu po sklepach, on spieszył do chłopca, którego poznał na wakacjach, a bez którego nie potrafił już wyobrazić sobie życia. I po raz pierwszy... był zakochany. Cóż, miał osiemnaście lat – to najwyższy czas na pierwsze, nieśmiałe uczucie.

No, może pomijając fakt, że Tom nie był nieśmiały. W niczym. Co nie zmieniało faktu, że potrafił czuć... Że czuł.

Zapukał cicho do drzwi, z trudem powstrzymując drżenie dłoni. Odpowiedziała mu cisza i pustka, zapukał więc raz jeszcze, tym razem głośniej, ale efekt był ten sam. Przygarbił się zauważalnie i poczuł w sercu dojmujący zawód. Właśnie teraz, kiedy był gotowy wyjść z impasu nie-mówienia-o-uczuciach, Jimmy musiał wyjść z domu! Tom westchnął z rezygnacją, wiedząc, że trudno oczekiwać czegoś innego, skoro nigdy wcześniej nie składał mu niezapowiedzianych wizyt, ale...

Mógłby tu być.

Odgłosy kroków na klatce schodowej sprawiły, że Tom odwrócił się w ich stronę, czując, jak serce bije mu w szaleńczym tempie. Nawet nie zauważył, że wstrzymał oddech w chwili pełnej napięcia. „Żeby to był on, żeby to był on” – powtarzał w myślach.

To był on. Jedyny problem polegał na tym, że nie był sam. Obejmowany czule w pasie przez innego mężczyznę i uśmiechający się doń tym samym czułym, delikatnym wygięciem warg, które zawsze roztapiało w Tomie jego skute lodem serce. Tym uśmiechem, który dawał nadzieję...

Tom wsunął rękę do kieszeni i poczuł znajomy kształt różdżki pod palcami.


* * *


— Wstrętni, podstępni mugole! — pełen wściekłości syk wydobył się z gardła młodego mężczyzny, który uderzał poranionymi już dłońmi w szorstki beton podłogi. — Podli, zdradzieccy, nie powinienem był nigdy ufać żadnemu z nich!

Nie, nie stracił nad sobą panowania, nie od razu. Na początku, pod pozorem „nie wywlekania brudów pod drzwiami sąsiadów” wszedł wraz z zszokowanym jego widokiem Jimmy’m i jego nie mniej zaskoczonym towarzyszem do mieszkania. A potem wyciągnął różdżkę i rzucił Silencio...

Nikt nigdy nie powie, że Ślizgon nie potrafi być dyskretny, jeśli chce.

Teraz zaś pod ścianą leżały dwa ciała, jeszcze wykrzywione paroksyzmami cierpienia, w jakich zwijały się tuż przed śmiercią. Tom nigdy wcześniej nie rzucał Niewybaczalnych (a przynajmniej nie na ludzi, choć sekretnie ćwiczył je na bogu ducha winnych zwierzętach), ale jego pragnienie zadawania bólu okazało się wystarczające, by już pierwsza próba rzucenia klątwy Cruciatus była nadzwyczaj udana... by wręcz przeszła najśmielsze jego oczekiwania.

Nie, żeby się ograniczał tylko do niej, nie. Dwóch rzeczy nigdy nie można mu było zaprzeczyć: pomysłowości oraz znajomości szerokiego wachlarza zaklęć, uroków i klątw. W ten sposób, po godzinie tortur, Avada Kedavra była żałośnie łatwa do rzucenia. A teraz dwa zmaltretowane ciała leżały na podłodze niczym wyrzut i nieme przypomnienie... nie zemsty jednakże.

Były przypomnieniem zdrady.

— Szlamy, mugole, takich jak on powinno się zadusić już w kołysce!... — w oczach chłopaka pojawił się szaleńczy blask, jakiś cień fanatyzmu, przed którym w lata później miała zginać kark cała czarodziejska Anglia. Ale na razie na podłodze klęczał po prostu złamany młody człowiek, któremu cały świat zachwiał się w posadach i bezpardonowo zwalił na głowę. — Jak on mógł mi to zrobić?...

Świat pociemniał mu przed oczami.

— Jimmy... — szepnął, a miejsce palącej furii zajęła cicha rozpacz. Ból, żal i gorzki zawód wycisnęły gorące łzy z jego zaciśniętych kurczowo powiek.

To uczucie wilgoci na policzkach było dlań czymś już dawno zapomnianym, zakopanym w otchłani koszmaru dzieciństwa. Gdy ostatni raz pozwolił sobie na łzy, wzbudziło to w jego oprawcach czystą euforię i popchnęło do jeszcze większej brutalności, do rzucania mu w twarz jeszcze bardziej raniących słów, obelg, których echa wciąż jeszcze słyszał w snach. Uderzenie za uderzeniem spadały na jego ciało niczym ciężki deszcz, a on poprzysiągł sobie, że już nigdy nie da się złamać; że już nigdy nie zapłacze.

I dotrzymywał słowa... aż do teraz.

Po chwili jego twarz, wykrzywiona w okropnym grymasie goryczy, smutku, złości i cierpienia wygładziła się. Tom wstał i wyprostował się powoli, a w jego oczach jeszcze przez chwilę migotał ów szaleńczy wir emocji, by w ułamku sekundy rozbłysnąć i zniknąć w czerni jego źrenic. Nieludzko opanowany wyraz jego twarz był przerażający, obcy. Jakby naraz czegoś w tych oczach brakowało, jakby właśnie coś w duszy chłopca... umarło.

I nikt się nigdy nie dowie, czy impuls, by podpisać się pod testem imieniem Lorda Voldemorta, był samospełniającą się przepowiednią, czy tylko zbiegiem okoliczności; albowiem w tej jednej chwili Tom Marvolo Riddle przestał istnieć. Jego miejsce zajęło dotąd głęboko skrywane alter ego, mroczna strona osobowości, która nie miała skrupułów i cienia ludzkich uczuć... Ale której nie można zranić, która nie kocha i nie cierpi z tego powodu. Która nie płacze, bo ktoś, komu ufała, ją zdradził.

Lord Voldemort wyszedł z mieszkania, w którym bez żalu pozostawił całe swoje dotychczasowe życie. I tylko pamiętnik zapakowany w kolorowy papier i dokładnie obwiązany wstążką ciążył mu na duszy, gdy niósł go ulicami Londynu. Ostatnie wspomnienie przeszłości, ostatnia żałosna pamiątka zdradzonych uczuć, miłości zdeptanej i oplutej. Pamiętnik, który teraz był dla jego duszy nieznośnym brzemieniem...

Dlatego też Voldemort zaczął zastanawiać się przewrotnie, czy – skoro zabił w sobie wrażliwość – jest w stanie stłamsić duszę, nie tracąc zarazem życia. Spojrzał uważnie na niewielką, oprawioną w skórę książeczkę, pogrążając się w myślach. Po chwili na jego ustach wykwitł chłodny, beznamiętny uśmiech.

Może uda mu się upiec dwie pieczenie na jednym ogniu... Zabić duszę i oszukać śmierć.

— Evolabo de morte — wyszeptał cicho. — Evolabo de vita.

Ucieknę od śmierci.

Ucieknę od życia.


KONIEC



* cytat z Biblii.
** cytat z Biblii Szatana.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Yaoi Fan Strona Główna -> Konkursy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
 
 


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

 
Regulamin