Yaoi Fan - Forum Literackie

Forum Yaoi Fan Strona Główna
 

 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy   Rejestracja  Profil   

Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

 
Tekst C [P.E.] *niebieska_myszka*


 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Yaoi Fan Strona Główna -> Konkursy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość

piorunia
MoonMasochist
<font color=#4B0082>MoonMasochist




Dołączył: 30 Kwi 2006
Posty: 488
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: zadupie niedaleko Gdańska ^^
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:16, 21 Cze 2006    Temat postu: Tekst C [P.E.] *niebieska_myszka*

Praca trzecia ^^

Rewanż

Żaden nie próbował się z tym kryć. Okłamali swoich prawdziwych i jedynych przyjaciół. Obiecali im nigdy tego nie robić. Ile warta była obietnica notorycznych kłamców, w których sumienie pogrążyło się w błogim śnie? Doskonale znała odpowiedź. Siedząc na swoi m miejscu, w tylnej części klasy, miała idealny punkt obserwacyjny. Spoglądała na parę oszustów ignorujących ich wcześniejsze próby i tłumaczenia. Ściągali. Uznała to za najgorszą zbrodnię. Kpili z niej, co chwila patrząc w jej stronę. Zauważyła to. Nauczyciel nie, odetchnęła z ulgą. Był zajęty, pochłanianiem informacji zamieszczonych w swoim ulubionym magazynie. Nie zwracał swej cennej uwagi na rozbrykanych uczniów. Nachylona głowa, oparta na umięśnionym ramieniu, skierowana była na barwne strony, nawet nie myślała o spojrzeniu na klasę.

Miho pochłonięta obserwowaniem kolegów, zupełnie zapomniała o trwającym od półgodziny, ważnym nie tylko dla niej, egzaminie. Stukając ołówkiem o lakierowany blat jasnobrązowego stołu, starała się zrozumieć ich postępowanie. Nie wzięła pod uwagę nielogicznego zachowania, z jakiego słynęli dwaj dowcipnisie z 2A. Zarówno nauczyciele, jaki i sami uczniowie traktowali wybryki Ryo i Makoto z przymrużeniem oka, nie komentując zbytnio ich postawy, zachęcając do dalszych wybryków.

Duet, trzeba przyznać najbarwniejszy w szkole, słynął z niewyszukanych żartów, których ofiarami często padały wrażliwe, strachliwe dziewczyny.

-Ciekawa jestem, co tym razem planują – ułożyła głowę na dłoni, opierając się na łokciu w ten sposób, aby móc bacznie obserwować „psotny duet”. Często nazywała tak obu kolegów, co z czasem stało się „pseudonimem artystycznym” Ryo i Makoto – Ściągać akurat teraz? Obłęd. W tak ważnym momencie? Obleją jak nic. Trzeba działać. Tylko jak? – zmarszczyła brwi, otwierając szeroko oczy, gdy nagła myśl, przyniosła ze sobą genialny i całkiem niewykonalny plan. Niewykonalny? Ona słynęła z wpadek właśnie w czasie realizowania błyskotliwych pomysłów.

-Potrzebuję pomocy Takao i Kazuko. Gdzie oni są? – rozejrzała się ukradkiem po klasie, mrużąc oczy, gdy patrzyła w stronę okien.

Promienie słońca, skutecznie uniemożliwiały jej rozpoznanie twarzy uczniów siedzących z tamtej strony. Schyliła głowę, przyłożyła rękę do czoła, tworząc „daszek”. Starała się nie zwracać uwagi Takei-san, sprawdzając, co chwila, czym się zajmuje. Kazuko siedziała skupiona w trzeciej ławce, w pierwszym rzędzie. Znajdowała się stanowczo za daleko, aby krzyknąć. Musiała jednak zwrócić jej uwagę.

Miho ze złością przeklnęła wzbudzając zainteresowanie otoczenia. Na zdziwione spojrzenia odpowiedziała głupią miną, wzruszając ramionami.

-Każdemu się zdarza – pomyślała, krzywiąc się ze złości. Nie wiedziała, w jaki sposób ma zrealizować swój niecny plan, nie mając pomocy przyjaciółki. Zacisnęła mocno pięści – Jak mam jej powiedzieć, ze te dwa głupki przekreślają cały nasz wysiłek? Trzeba szybko coś wymyślić. Szybko – uderzyła zaciśniętymi dłońmi, kopiąc jednocześnie nogę ławki. Po sali rozniósł się głuchy trzask. Na moment wszechobecny szmer opuścił klasę. Nauczyciel popatrzył dokładnie w jej stronę. Znał dobrze jej zagrania. Oj, bardzo dobrze. Skuliła się zawstydzona, jak to miała w zwyczaju, na krześle, wbijając wzrok w toczący się na skraj ławki ołówek.

- To koniec. Nic ich nie uratuje. Zgina śmiercią okrutną. A ja? Odejdę z tego świata na zawał – pomyślała tracąc resztki nadziei.

- Zostało jeszcze piętnaście minut do końca – oznajmił nauczyciel, unosząc znudzone spojrzenie znad ręki, na której zawieszony był zegarek

- Dzięki ci, Takei-san! – skierowała radosne spojrzenie w stronę wysokiego bruneta, stojącego za masywnym biurkiem – Jesteś moim ratunkiem – bredziła, ale to jej wcale nie przeszkadzało w knuciu zemsty na Makoto. Wiedziała dobrze, że to on jest wszystkiemu winien. Tylko i wyłącznie on. Sam jeden. Ryo robi to, co mu każe. To Makoto jest czystym złem. Uśmiechnęła się szatańsko, a oczy niemal płonęły pragnieniem rewanżu.

Zdrętwiała. Źrenice przybrały nienaturalną wielkość, usta szeroko rozchyliły, dłonie bezwładnie opadły, uderzając o blat ławki, po chwili głowa do nich dołączyła.

- Ja naprawdę kiedyś go zabiję. Będzie żałować, że poznał Miho Kano – pomyślała, gdy zrozumiała, że prawie większość leżącego przed nią testu jest pusta. Była zbyt pochłonięta ściąganiem kolegów – W sumie, co w tym złego? Takei-san ich nie przyłapał, to nic wielkiego się nie stało. Oni przecież zawsze ściągają, a nigdy jeszcze nie wpadli. Czemu ja muszę mieć takie poczucie sprawiedliwości? Czemu ja?? – tłumaczyła sobie starając się uspokoić.

***

Był właśnie w środku zakupów, gdy poczuł wibracje w tylnej kieszeni spodni. Zignorował je po raz kolejny, choć bardzo chciał się dowiedzieć, kto jest na tyle uparty, aby piąty raz dzwonić. Nachalność nieznajomego, założył, ze to chłopak, drażniła go coraz bardziej. Przebierał pomiędzy płytami, poświęcając rockowym większa uwagę. W uszach miał parę czarnych słuchawek, z których prowadziły cienkie kabelki ku zawieszonemu na pasku discmanowi. Kołysał się w rytm muzyki płynącej z urządzenia.

- Co za natrętny osioł! – pomyślał, sięgając po telefon, odebrał połączenie – Czego chcesz?! - wysyczał nim zdążył usłyszeć głos dobiegający z drugiej strony.

- Ja? To ty od dwudziestu minut nie odbierasz telefonu i do mnie masz jeszcze pretensje? – usłyszał krzyk z drugiej strony. Chłopak przez chwilę popatrzyła na trzymany przez sobą telefon, poczym zamrugał kilka razy nie dowierzając własnemu przeczuciu. Przysunął go ponownie do ucha.

- Kim jesteś? – zapytał, potwerdzając swoje przypuszczenia. Zwykle dzwonili do niego chłopaki w ważnych sprawach, a tu nagle jakaś dziewczyna.

- Teraz jesteś taki miły i uprzejmy?! – krzyk bębnił mu w uszach.

- To ty do mnie dzwonisz, wiec miło by było, gdybyś się na początek przedstawiła! – nie pozostał dłużny, poniesiony głos świadczył o rosnącym rozdrażnieniu.

- Miho Kano, przyjaciółka twojej siostry, Yukiko – oświadczyła nieco spokojniejszym tonem.
- Ciemna blondynka, pełna genialnych pomysłów? – widocznie wiedział, z kim ma do czynienia, co za razem ucieszyło i zmartwiło dziewczynę. Uśmiechnął się szeroko, gdy potwierdziła jego słowa.

- Tak. Skąd wiesz? Zresztą nie ważne, mam do ciebie małą, chyba przyjemną dla ciebie sprawę – pewny głos, świadczył o jej determinacji. Chciała dopiec Makoto. Zagrać mu nerwach, a jednocześnie zakpić z jego uczuć. Pragnęła odegrać się za to, co zrobił przed i w czasie egzaminów.

- Ciekawe, co jest na tyle interesującego, aby mogło mnie zaciekawić – złośliwy uśmiech na jego ciemnej twarzy, którego w żaden sposób nie mogła dostrzec, świadczył o rosnącym rozbawieniu.

- No, bo widzisz mam kumpla, który strasznie mnie zdenerwował. Po prostu zakpił ze mnie. Prosiłam go o coś, a on… Nie ważne. Pomożesz mi? – zapytała niepewnie. Potrzebowała jego pomocy. Był chyba jedyną osobą, która mogła jej pomóc. Dziwnie czuła się prosić go o przysługę, ale determinacja, jaka nią kierowała, wzięła górę nad zakłopotaniem. Postanowiła, że będzie wobec niego szczera, nie ukryje nic. Nie znała go przecież, a on jej. To chyba jedyna rzecz, która ją ośmielała.

- Słucham… - domyślał się, czego chciała, ale postanowił ciągnąć rozmowę.

***

Ryu i Makoto siedzieli w parku. Na zakończonym kilka minut temu egzaminie, zrealizowali swój plan, doprowadzając do białej gorączki Miho. Nie widzieli jej miny, ale czuli wściekłe spojrzenie, którym obdarzała ich z tylnej części klasy.

- Widziałem, że nie będzie mogła się powstrzymać – uśmiechnął się do przyjaciela, kiedy ten próbował napić się coli. Jego również bawiła cała sytuacja. Miho była strasznie przewrażliwiona, ale to nie znaczyło, że jej nie lubili. Wręcz przeciwnie. Była chyba ich jedyną przyjaciółką. Starała się pomagać i wybijać z głowy głupie pomysły, ale charakteru nie potrafiła im zmienić. Byli, jacy byli. Im to nie przeszkadzało.

- Czułem ten zabójczy. Pełen złości wzrok na plecach. Zdenerwowana była, napewno. Ciekawy jestem, co tym razem wymyśli, aby się na tobie odegrać. Zawsze to robiła, a ty zawsze wpadałeś w jej pułapki. Pasujecie do siebie – spojrzał na niego jakby wyczekiwał odpowiedzi, którą otrzymał z nadmiarem.

- Pewno zagra mi na ma uczuciach, tak jak ja to zrobiłem. Gdybym jej nie znał nie przejmowałbym się tym, ale z kilku letniego doświadczenia wiem, że jak dziewczyna się uweźmie to na całego. Ile razy nadziewałem się na jej pułapki. Słodkie wspomnienia – rozmarzył się. Ryu często widywał dwójkę najbliższych mu przyjaciół, kłócących się nierzadko ostro, nie przebierając w słowach. Był świadkiem rodzących się planów rewanżu, ucieczki, pomagał w knuciu kilkunastu. Zawsze zastanawiał go jeden fakt. Dlaczego oni sobie to wszystko robili? Na złość? Z przyjaźni, jaka ich łączyła?

- Nie rozumiałem was, nie rozumiem i nie mam nawet cienia nadziei, że kiedykolwiek zrozumiem. Pomagam ci tylko, bo sam byś nie dał rady. Cieszę się, że mnie się nie czepia, bo chyba bym jej rewanżów nie przeżył – przestraszony perspektywą znęcającej się nad nim Miho, zamilkł i dał mówić pewnemu sobie przyjacielowi.

- To ja ci jedno powiem. Ona to robi, bo ma taką naturę, ja to robię, bo lubię, kiedy się złości, poza tym ma w sobie to coś, co mnie podjudza do tej złośliwości. Nie poradzę nic na to, tak samo jak ona, jesteśmy tacy i co? – zapytał z typowym dla niego przekąsem. Wiedział doskonale, że przyjaciel nie zdaje sobie sprawy z prawdziwego celu tych wszystkich żartów. Nie jest nim, jednak miłość, jak prawdopodobnie sądził. Nie jest to łącząca ich przyjaźń, nigdy by się nawet do niej nie przyznał. Powód jest zupełnie inny, ale kto by tam wnikał w bezsensowne szczegóły? Pozostawiał go w nieświadomości – Dobra ja będę leciał, czujny na wszelkie oznaki działalności Miho. Pamiętaj spotykamy się za dwie godziny. Musze jeszcze coś załatwić i będziemy mogli pogadać o tych całych egzaminach, których i tak w życiu nie zdam. To na razie – zeskoczył z ławki, biegnąc w stronę przejścia dla pieszych. Zajęło mu to kilka minut, choć jak na tę porę dnia tłok był niesamowicie mały. Zręcznie omijał przechodniów, a kiedy znalazł się przy ulicy, zatrzymał łapiąc oddech.

***

Takura długo szukał odpowiednich płyt. Pochłonięty zakupami nawet nie zauważył, a raczej usłyszał chłopak z impetem wpadającego do sklepu, zahaczającego o pierwszy regał, pełen płyt z muzyką klasyczną. Takura nie zwrócił na niego większej uwagi. Słuchał swojej ulubionego zespołu, co równało się z odcięciem o wszelkiej otaczającej go rzeczywistości. Nic nie było go w stanie obudzić ze snu na jawie, w jaki wpadał oczarowany kolejnymi chaotycznymi dźwiękami. Znalazł płytę, której tak długo szukał. Skierował się do kasy, kiedy na jego drodze stanął chłopak z rozczochraną fryzurą, dużymi, zielonymi oczami i stertą trzymanych w ręku pudełek. Popatrzył na niego przez chwilę. Chłopak odwzajemniał spojrzenie, rumieniąc się przy tym jak burak.

- Zejdziesz mi z drogi? – zapytał zimno Takura, nie spuszczając wzroku z chłopaka. Był od niego nie wiele wyższy, ale różnicę można było dostrzec gołym okiem.

- Tak, jasne. Idź. Nie zatrzymuję się – mówiąc to stanął z boku robiąc przejście niebieskookiemu szatynowi.

- Chłopcze szybciej, bo nie mam całego dnia – ponaglał go w tle pracownik sklepu.
- Już idę proszę pana – kiedy chłopak był przy kasie, ruszył w kierunku starszego mężczyzny, chyba zajmującego się staranowanym przez niego działem.

Takura czekał, gdy przy kasie, jak na nieszczęście nagle pojawiło się kilkunastu klientów. Pojawili się z nikąd, jakby nie widzialna siła postawiła ich przed nim, odwlekając zakup wymarzonej płyty. Zielonooki starał się jak najszybciej uporać z bałaganem, jaki narobił. Patrzył, co chwila na szatyna, zbliżającego się do kasy. Stało przed nim jeszcze trójka zniecierpliwionych ludzi, którzy pragnęli się jak najszybciej oddalić ze sklepu, aby zanurzyć się w nutach ulubionych piosenek.

***

Skończył. Przepraszając jeszcze raz za wyrządzone szkody, oddalił się. Chłopaka już nie było w sklepie, ale postanowił go poszukać, miasto przecież nie było takie duże. Znał każdy jego zakamarek, a on zdecydowanie wyróżniał się z tłumu. Poza tym nie mógł być daleko.

Wyszedł kilka minut przed Makoto, który jak na złość, nie mógł się uwolnić od natrętnego sprzedawcy, który męczył go szczegółami dotyczącymi ustawienia pułki.

Wyrwał się ze sklepu, którego obiecał sobie przez długie lata nie odwiedzać. Rozglądał się po okolicy, kiedy natrafił spojrzeniem na wyczekujący wzrok szatyna. Krzyknął. Ludzie przechodzący obok zatrzymali się na chwilę, nieufnie spoglądając na szatyna, który skupiona na Makoto, nie zwracał na nic innego uwagi. Chłopak otrząsnął się, dochodząc jeszcze do siebie. Starł się uspokoić oddech. Był jednocześnie szczęśliwy, jak i wściekły. Na samego siebie. Szukał go. Patrzył w tamta stronę, ale nie widział go. Musiał się na tę chwilę ukryć, by chwilę później przestraszyć go.

- Czego się tak strachasz? – zapytał podobnie zimnym spojrzeniem. Makoto czuł w nim coś więcej niż obojętność, ale przeczucia zawsze go myliły. Pozostawał, więc obojętny na nie, czekając na rozwój sytuacji.

- Ja się przecież nie stracham, tylko mnie śmiertelnie wystraszyłeś – szatyn złośliwie się uśmiechnął, kiedy dotarły do niego słowa chłopaka.

- Właśnie widzę, a logiczne myślenie wcale nie jest nielogiczne – powiedział celowo denerwując Makoto, który także zdał sobie sprawę z wypowiedzianych przez siebie słów.
- Dobra zdenerwowałeś mnie. Przyznaję, ale skąd wiedziałeś, że cię szukałem? – zapytał zaciekawiony. Nieznajomy nic mu nie odpowiedział. Popatrzył na zielonookiego prze moment i uśmiechnął się podejrzanie przyjaźnie. Nie było już tego chłodnego spojrzenia w jego oczach. Zastąpiła go radosna beztroska.

Odwrócił się do chłopaka plecami, poczym ruszył w stronę miasta. Nie było daleko, ale szedł wolno. Droga dłużyła się z każdym przestąpionym krokiem. Makoto szedł za nim posłusznie, choć niebieskooki nie powiedział mu nawet słowem, żeby to robił. Może stwierdził, że chłopak sam na to wpadnie? Może miał absolutną pewność, że to zrobić, więc nie musiał mu niczego nakazywać? Absolutną pewność? Skąd miał ją mieć, przecież w ogóle go nie znał. Spotkali się pierwszy raz w życiu, a on znał go tak dobrze. Makoto nabierał przekonania, że ten chłopak ma plan związany z nim. Pierwsza nasunęła mu się na myśl Miho. Wiedziała doskonale, jakim uczuciem darzy starszych odsiewie chłopaków, co jednocześnie było powodem zwykłej przyjaźni między nim, a Ryu.

Przemierzali w milczeniu kolejną ulicę. Makoto szedł kilka kroków za nim, nie spuszczając bacznego spojrzenia z sylwetki idącej szybko przed nim. Skręcił do małej, ale niezwykle przytulnej pizzerii, w której często bywał, sądząc po reakcji właściciela. On czasami tu bywał, więc wiedział, kiedy on jest, choć mężczyzna wyglądał nie pozornie. Usiadł przy tym samym stoliku, ale po przeciw ległej stronie, tak, aby mieć dobry widok, na nieznajomego. Wcześniej zamówił jedną pizze dla siebie, a drugą dla chłopaka, którego coraz bardziej intrygowała tak znajomość jego gustów. Teraz miał już zupełną pewność, że przysłała go Miho. Był tego zupełnie pewien. Gdy tylko zasiedli przy stoliku, natychmiast, bez zbędnych uprzejmości zapytał o to.

- Powiedz mi, przysłała cię Miho, prawda?

- Bystry jesteś. Poczym poznałeś?

- Za dobrze mnie znasz, jak na pierwsze spotkanie. Poza tym czekałem, aż będzie chciała się na mnie odegrać za dzisiejszy numer na egzaminach. Wiedziałem, ze się nie powstrzyma, ale nie myślałem, że posunie się tak daleko – ton pełen pewności siebie, zaciekawił szatyna, który uważnie obserwował gesty Makoto. Czekał aż ukażą mu jego przyzwyczajenia i nawyki, które mógłby później wykorzystać – Czym cię przekonała? Jakiego celnego argumentu użyła?

- Naprawdę chcesz wiedzieć, czy starasz się tylko podtrzymać rozmowę? Pytam, bo nie powiedziałeś tego z wielkim przekonaniem, ani złością, która powinieneś czuć, przynajmniej w moim zdaniem – to pytanie zaskoczyło Makoto. Pewny, że Miho wybrała kolejnego głupka do zrobienia głupiego zadania, starał się zakpić z rozmówcy. Sytuacja zmieniał się jednak diametralnie, kiedy on wykorzystał to przeciw niemu.

- Pewnie, że chcę! – starał się zachować spokój, choć szatyn wywoływał dreszcze na jego ciele.

- Nie chcesz i wy o tym wiesz i ja, więc nie musisz udawać, bo nie wychodzi ci to najlepiej. Uspokój się nabierz tchu i pogadamy spokojnie. Nie będziesz się musiał martwić o przyjaciółkę, bo nie zamierzałem spełnić jej prośby. No do momentu, kiedy nie zobaczyłem cię w sklepie – przerzucił obojętnie oczami, siląc się na powagę. Wyglądał na rozbawionego całą sytuacją. Teraz był pewnie, że Miho posunęła się za daleko. On był za dobry. Nie potrafił powiedzieć, dlaczego, ale miał w sobie tajemnicę, słodką i miłą, ale także gorzką. Były w nim sprzeczne uczucia.

Nie, nie w nim. W Makoto, mnożyły się obawy i dziwne przeczucia. Wiedział, że gdy Miho zaplanuje coś to spełni to. Za każdym razem była coraz bardziej bezwzględna, on nie pozostawał dłużny. Oboje za wszelką cenę chcieli sobie dogryźć. Przebijali się w robieniu sobie na złość.

Ale on? To była już przesada. Był dla niego miły. Nie krył znajomości z Miho. Jakby chciał, aby Makoto dowiedział się o wszystkim. Nie przeczył kiedy zapytał o to. Nie próbował skłamać. Stanowczo różnił się od innych „planów” Miho. Ciekawe czy wiedziała, że będzie względem niego taki miły. Na pewno wiedziała. Pewnie sama wydała mu taką instrukcję. Znała go dobrze. Jak nikt inny. Potrafiła wykorzystać słabości. Uderzyć w czuły punkt nim by się spostrzegł.

- Opowiedz o sobie – przerwał ciepło spoglądając mu w oczy. Zaniemówił. Pytanie nie zdziwiło go. To raczej ton, w jakim go wypowiedział. Spokojny, ciepły, troskliwy.

- Co mam ci o sobie powiedzieć? Miho pewnie zdążyła ci wszystko powiedzieć. Znasz mnie pewnie od stóp do czubka głowy. Co jeszcze chcesz wiedzieć – jego głos nie był już taki pewny? Stracił swój wyraz buntu. Choć starał się za wszelką cenę nie dać tego po sobie poznać, szatyn zauważył to od razu.

Niebieskooki popstrzyła na niego dłuższą chwilę. Oparł głowę na rękach. Uśmiechnął się.

-Wiesz w ogóle jak mam na imię? – zapytał nie zmieniając wyrazu twarzy.

- Szczerze? Nie wiem, ale, po co mi to, przecież nie potrzebne mi to. Po, co? – powiedział jakby od nie chcenia, maskując zaciekawienie, które zarastało w nim z każdą minutą. Nie wiedział, co w nim było, ale nie spotkał nikogo takiego wcześniej.

- Nazywam się Takura. A ty?

- Miho ci nie powiedziała? Nie udawaj.

- Zapomniała, a ja nie pytałem, bo mi to nie było potrzebne. Więc jak masz na imię?

- Makoto – chłopak niepewnie uśmiechnął się, chyba po raz pierwszy od czasu wejścia do pizzerii.

- No, nie bolało, co? Wiesz, kiedy twoja przyjaciółka do mnie zadzwoniła, nie wiedziałem jak mam zareagować. Zatkało mnie. Charakterek mam tyle muszę przyznać na dzień dobry, usłyszałem krzyk. Pierwszy raz w życiu z nią rozmawiam, a ona na mnie krzyczy – Takura zdawał się być naturalny. Nie udawał niczego, nie starał się zaimponować mu. Po prostu był sobą.

***

Zjedli podane im pizze. Obaj suci, rozłożyli się na krzesłach. Zdawali się zapomnieć o Miho i jej małej zemście, którą planowała. Takura nie wyglądał na zmartwionego nie ufnością Makoto, wręcz przeciwnie zdawało się, że jest z tego zadowolony. Brak zaufania, jakim chłopak go darzył, stanowiła dla niego wyzwanie, któremu nie potrafił się oprzeć. To było dla niego niemal niewykonalne zadanie.

- Posłuchaj mam dla ciebie propozycję, mam nadzieję, że nie zrozumiesz jej źle, ale musze cię o to zapytać – zaczął wahając się, co zielonooki od razu zauważył.

- Pytaj, już niczym mnie nie zaskoczysz, zwłaszcza po tym jak wielką ilość jedzenie wchłonąłeś w tak krótkim czasie. Nie martw się jak już to tylko sobie stad pójdę przy okazji robiąc scenę zdradzonego i porzuconego kochanka. Uwierz mi jestem świetnym aktorem. Dobra robiłem to już nie raz, więc nabrałem wprawy. Mów, słucham cię z wielką uwagą – starał się być dowcipny, ale jakoś mu nie wychodziło. Takura parsknął w odpowiedzi na starania chłopaka, co wyraźnie mu się nie spodobało – Posłuchaj nie wiem jak mam z tobą gadać. Miho zawsze robi mi takie numery, ale nigdy nie potrafię i przyzwyczaić, bo co róż wymyśla coś nowego, co dobija mnie na kilka tygodni. Powiedz, co masz powiedzieć. Wtedy, albo rozstaniemy się w pokoju, albo skończymy gdzieś razem w ciemnym zaułku – uśmiechnął się.

Poczuł wyraźną ulgę. Twarz niebieskookiego zmieniła się na pogodniejszą. Powrócił lekki, lecz niezwykle ciepły uśmiech. Patrzył na niego nie wierząc, że to on będzie musiał motywować go do działania. Myślał, że to Takura będzie nalegał na udanie się w ustronne miejsce. Na myśl o ustronnym miejscu zaśmiał się pod nosem. Szatyn patrzył na niego ze zdziwieniem malującym się na jego ciemnej twarzy.

Zbierał się, aby zapytać się go o to, co kazała Miho, ale jakoś dziwnie mu tak było. Nie chciał mieć ani a nią, ani z Makoto nic wspólnego, a jednak dał się wciągnąć w cały ten rewanż, który zaplanowała Miho, a który spełzł na niczym, kiedy chłopak domyślił się, o co naprawdę chodzi szatynowi.

- Ciekawa perspektywa. Ty, ja, szum miasta w uszach, przyjemność z tego płynąca. Naprawdę ciekawa – Makoto był pewnie, że wreszcie zapyta, a on śmiało się zgodzi. Czekał w napięciu, prostując się na krześle.

Takura wahał się jednak nad swoim pytaniem. Chłopak nie rozumiał, dlaczego. Nie wiedział, co w tym dziwnego, ale czekał cierpliwie, niepewnie spoglądając na marszczące się brwi szatyna, znikający z ust uśmiech, biegające spojrzenie. Wyraźnie był zakłopotany. Starał się jakoś naprowadzić go na właściwy trop.

Makoto przekonany był, że szatyn jest zdecydowany i pełen determinacji, kiedy zaczęli rozmawiać stracił na pewności. Zapał zmalał. Zmieniał się, zrzucił przyjętą maskę, która miała go ukazywać jako silnego partnera. Każdy chciał mieć takiego przy sobie. Być się bezpiecznym. Każdy z wyjątkiem jego.

- Makoto jak dobrze znasz Miho? – zapytał nie spodziewanie szatyn patrząc prosto w jego oczy. Chciał być pewien, że chłopak nie skłamie.

- Dość dobrze. Wiem, że potrafi posunąć się do wielu rzeczy. Ma jednak swoje granice, których stara się nie przekraczać. Przynajmniej tak mi się wydaje. Ostatnio jak spiknęła mnie z facetem to wyszła z tego beczka śmiechu, ale pewnie cię to nie interesuje. Dlaczego pytasz? – zaciekawiło go nagle pytanie szatyna.

- Chyba właśnie przekroczyła…

Zrealizował cały misterny plan Miho. Dziewczyna przemyślała każdy szczegół, ale zapomniałam o uroku osobistym Makoto, które miał tyle, co kot napłakał…

Koniec.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Yaoi Fan Strona Główna -> Konkursy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
 
 


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

 
Regulamin