Yaoi Fan - Forum Literackie

Forum Yaoi Fan Strona Główna
 

 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy   Rejestracja  Profil   

Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

 
Tekst F [Mikołaj] *Karivel*


 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Yaoi Fan Strona Główna -> Konkursy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość

piorunia
MoonMasochist
<font color=#4B0082>MoonMasochist




Dołączył: 30 Kwi 2006
Posty: 488
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: zadupie niedaleko Gdańska ^^
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 18:23, 01 Sty 2008    Temat postu: Tekst F [Mikołaj] *Karivel*

<center>Tekst F</center>


Harry Potter nie należał do ludzi bojaźliwych – jego iście gryfońska odwaga przeszła wręcz do historii. Chłopiec, Który Przeżył; Mężczyzna, Który Pokonał Voldemorta; Wybawca.
Gdyby w tym momencie zauważył go któryś z dziennikarzy, zapewne przetarłby ze zdziwieniem oczy i ruszył dalej w swoją stronę, pewien, że miał omamy. Harry bowiem nigdy wcześniej nie wyglądał równie ludzko – niedbale narzucona kurtka, potargane włosy, jedna nogawka na siłę wciśnięta do połowicznie zasznurowanego buta. Obraz nędzy i rozpaczy, tak niepasujący do wizerunku kreowanego przez media.
Padający śnieg wlatywał mu za kołnierz niedopiętej kurtki, gdy zgrabiałymi z zimna palcami próbował nacisnąć dzwonek do drzwi. Dopiero po trzeciej próbie usłyszał znajomą, nieco irytującą melodyjkę, a następnie kroki. Zatarł dłonie i ostatnim, rozpaczliwym ruchem próbował poprawić przekrzywione okulary, gdy drzwi uchyliły się, ukazując coś, co po bliższych oględzinach okazało się być stertą ubrań. Efekt potęgował fakt, że na samym wierzchu tejże sterty leżały świeżo wyprasowane, męskie bokserki w kwiatki.
Potter zamknął na moment oczy, starając się znaleźć logiczne wytłumaczenie dla swojego chwilowego obłędu.
- Kolędnikom dziękujemy – oznajmiła sterta ubrań cichym, przytłumionym głosem, brzmiąc niepokojąco podobnie do Hermiony.
Harry zaczął się śmiać. Nie był to jednak śmiech wesoły, a raczej histeryczny chichot człowieka, któremu właśnie pół świata zawaliło się na głowę, a drugie pół zostało pożarte przez krwiożerczą garderobę.
- Harry? - Zza sterty ubrań wychyliła się głowa Hermiony. - O rany, jak ty wyglądasz... wejdź, wejdź. Rozgość się, zaraz do ciebie przyjdę.
Chłopak przestał się śmiać równie nagle, co zaczął, po czym skorzystał z zaproszenia i wszedł do przedpokoju. Ignorując fakt, że niewiele widzi przez zaparowane okulary, ściągnął buty, rzucił kurtkę w ogólnie pojętym kierunku wieszaka i ruszył w stronę kuchni. Ledwie zdążył usiąść przy stole na jednym ze stołków i przetrzeć szkła okularów, gdy do pomieszczenia weszła Hermiona.
Właściwie, obiektywnie rzecz biorąc, nie wyglądała dużo lepiej od niego – wyciągnięty pomarańczowy sweter i przetarte na kolanie jeansy, przykryte kraciastym fartuchem nie były tym typem ubioru, w jakim zwykł ją widywać.
- Przepraszam cię bardzo, nie spodziewałam się gości tak wcześnie – mruknęła, widząc jego zdziwienie. - Właśnie robiłam pranie, bo niedługo mają wpaść dziewczyny wykrawać kształty i potem nie będzie czasu...
Harry zamrugał kilkakrotnie, starając się przetrawić jej słowa.
- Och, nieważne – powiedziała, machając lekceważąco ręką. - Kiedyś ci wytłumaczę. Herbaty?
Chłopak przytaknął, po czym ukrył twarz w dłoniach i siedział w tej pozycji aż do momentu, gdy na stole pojawił się kubek z parującym napojem.
Hermiona usiadła naprzeciw przyjaciela i milczała przez dłuższą chwilę.
- Powiesz mi, co sie stało? - zapytała wreszcie, uważnie przyglądając się Potterowi.
- Jesteś sama w domu? - zamruczał Harry, chwytając kubek z herbatą nieco zbyt energicznie i cudem unikając poparzenia.
- Ron jest w Norze. Dostał eksmisję na czas przygotowań świątecznych.
Chłopak pokiwał ze zrozumieniem głową.
- Harry... nie chciała bym cię pospieszać, ale naprawdę niedługo zjawią się dziewczyny... jeśli jest to coś ważnego, to wolałabym...
- Wszystko spieprzyłem – przerwał jej nagle chłopak, chwytając kubek i desperackim ruchem popijając herbatę, jakby to była setka wódki.
- Och. - Hermiona powierciła się niespokojnie na stołu. - Cóż. A właściwie to co dokładnie... wiesz, spieprzyłeś?
- Wszystko. To koniec, on już się do mnie nigdy nie odezwie. Nigdy.
- Pokłóciliście się? - zapytała niepewnie.
Chłopak pokiwał głową, wbijając wzrok w stół i zaciskając dłonie w pięści.
- Harry – zaczęła miękko dziewczyna – to jeszcze nie koniec świata. Ludzie się kłócą. Ja i Ron, chociażby. Sam wiesz, jak to jest. Zobaczysz, przejdzie mu.
Potter pokręcił z niedowierzaniem głową.
- Och, daj spokój, nie może być tak źle – powiedziała Hermiona.
Harry burknął coś niezrozumiałego w odpowiedzi.
- Przecież to nie może być pierwszy raz, kiedy się pokłóciliście - zawyrokowała Hermiona, po czym dostrzegła spojrzenie Pottera i dodała: - Och, a jednak.
Chłopak zaczął nerwowo skubać rękaw swetra, wpatrując się w blat stołu, jakby był równie ekscytującym obiektem obserwacji, co egzotyczny okaz motyla. Hermiona westchnęła.
- Harry, jesteście razem dwa i pół roku. To logiczne, że w końcu coś musiało pójść nie po waszej myśli. Było by mi łatwiej, gdybym wiedziała, o co dokładnie poszło.
- Kiedy ja nie mam pojęcia – warknął Potter. - Tu tkwi cały problem. Jeszcze wczoraj wszystko było w porządku, spędziliśmy naprawdę doskonały wieczór przy winie, a dzisiaj wracam z pracy i nagle okazuje się, że jest wściekły. Kazał mi się wynosić z domu – dodał cicho.
- Z Twojego domu – zauważyła Hermiona. - Och, daj spokój. Nie jesteście dziećmi, macie po dwadzieścia osiem lat! To musi być jakieś nieporozumienie. Wracaj do domu i porozmawiaj z nim, na pewno wszystko się wyjaśni.
Harry pokiwał głową, po czym wstał od stołu i ruszył w stronę przedpokoju.
- Masz rację – powiedział, odwracając się przez ramię i uśmiechając lekko. - Dzięki, Hermiono. Czasem nie wiem, co bym bez ciebie zrobił.
- Nie ma za co – odpowiedziała, odwzajemniając uśmiech. - Nie przejmuj się tak. Zobaczysz, wszystko będzie dobrze.

***

Wchodząc do własnego mieszkania zastanawiał się, czy nie pomylił adresu. Podłoga lśniła czystością, obuwie, wcześniej nieporządnie wrzucone do szafeczki, teraz stało ułożone w rządku pod ścianą, a lustro po raz pierwszy w historii nie było pokryte odciskami palców i smugami.
- Draco? - zapytał niepewnie, powoli ruszając wgłąb mieszkania.
Minął kuchnię i salon, po czym stanął przed drzwiami do sypialni.
- Draco? - powtórzył nieco głośniej.
Nie usłyszawszy odpowiedzi, bez wahania otworzył drzwi i przystanął ze zdziwieniem.
To, co ujrzał, bez wątpienia było Malfoyem. Na dodatek całkowicie nagim.
Draco spojrzał na niego przelotnie, po czym ruszył w stronę szafy. Harry stał jak zaczarowany, nim zdał sobie sprawę, że właściwie wypadałoby zamknąć otwarte ze zdziwienia usta.
- Chcesz czegoś? - zapytał w tym czasie Draco, naciągając czarne, nieprzyzwoicie obcisłe spodnie i oglądając się uważnie w lustrze.
- Tak – przyznał Harry, wbijając wzrok w podłogę. - Musimy porozmawiać.
- Nie mamy o czym – warknął Ślizgon ze złością.
- Musimy porozmawiać – powtórzył z uporem Harry, podchodząc do Dracona i chwytając go za ramię.
- Nie mam teraz czasu, Potter. - Malfoy bez problemu uwolnił się z uścisku i wyminął oniemiałego chłopaka. - Wychodzę. Z Zabinim – dodał i zniknął za drzwiami łazienki.

***

Pół godziny później Harry po raz kolejny zjawił się przed drzwiami Hermiony. Tym razem jednak dziewczyna nie była już sama – prócz niej w kuchni siedziała bowiem również Luna Lovegood.
- Herbaty – zawyrokowała Hermiona, patrząc z namysłem na Pottera. - Bez dyskusji.
Harry pokiwał głową, zastanawiając się kiedy to Hermiona przejęła tyle cech pani Weasley.
- Coś się stało? - zapytała uprzejmie Luna, mieszając w misce jakąś podejrzanie wyglądającą jasną substancję.
- Szkoda gadać – westchnął Harry, siadając na swoim stałym miejscu i z wdzięcznością odbierając od Hermiony kubek ciepłego napoju. Dziewczyna wytarła dłonie w kraciasty fartuch i usiadła koło niego.
- Rozmawiałeś z nim?
- Właściwie to nie. Wyszedł, zanim zdążyłem się chociażby odezwać. Z Zabinim – powiedział Harry ze złością.
- Och, problemy sercowe? - zainteresowała się Luna. - To takie romantyczne.
Harry miał wątpliwości, czy to było najlepsze określenie, ale nie skomentował.
- Posprzeczał się z Malfoyem – wytłumaczyła Hermiona. - Pierwszy raz.
- Och i to akurat na święta – zasmuciła sie Luna. - No kto by pomyślał. Wiesz, kiedy ja kłócę się ze swoim chłopakiem, on zawsze przynosi mi następnego dnia kwiaty.
- Masz chłopaka? - zdziwił się Harry.
- Oczywiście, że ma chłopaka – odpowiedziała Hermiona, wywracając przy tym oczami. - To normalne, Harry. Po prostu nie każdy chłopak jest takim dupkiem jak Malfoy.
- Zrób romantyczną kolację, kup kwiaty, a na pewno ci wybaczy – dodała Luna. - Zaufaj mi.
- Cały problem polega na tym, że właściwie nie wiem, co takiego strasznego zrobiłem.
- Szczegół. – Luna machnęła lekceważąco dłonią. - Wierz mi, to jest akurat najmniejszy problem.
- Dasz sobie radę – poparła koleżankę Hermiona. - W końcu pokonałeś Voldemorta, rozmowa z Malfoyem nie może być trudniejsza niż to, prawda?

***

Właśnie wieszał ostatnią gałązkę jemioły w salonie, gdy otworzyły się drzwi wejściowe i do mieszkania wszedł uśmiechnięty, pokryty śniegiem Draco. Otrzepał się nieuważnie, niezwracając zupełnie uwagi na zaskoczonego Pottera, po czym ściągnął buty, ustawił je równiutko pod ścianą i radośnie pogwizdując ruszył w stronę pokoju.
Nie spojrzał nawet na zastawiony po brzegi stół, z gracją wyminął stojącą na środku pokoju drabinę, po czym zniknął za drzwiami sypialni.
Po krótkiej chwili Harry usłyszał charakterystyczny chrobot klucza w zamku.

***
- Na Merlina, Harry, nie przejmuj się tak – mówiła Hermiona, klepiąc przyjaciela po ramieniu. - Wszyscy wiedząc, że Malfoy jest dupkiem.
- Nie pomagasz – warknął Harry, nerwowym ruchem ocierając policzek.
- Faceci to świnie – przytaknęła wesoło Luna, wymachując beztrosko wałkiem do ciasta.
Ilość przebywających w kuchni Hermiony dziewczyn zwiększyła się od czasu, gdy był tu ostatnim razem. Harry miał wrażenie, że jego wizyta zamieniła się z przyjacielskiej pogawędki w feministyczną konferencję.
- Wiśnióweczki? - zapytała Ginny, po czym nie czekając na odpowiedź nalała mu porządna porcję. - Przyda ci się. Nam wszystkim się przyda.
Harry przytaknął.
Jak się okazało, dziewczyny spotykały się co roku, przygotowując świąteczne wypieki. Ciasto cynamonowe stało już na blacie, razem z plackiem z marmoladą i kruchymi ciasteczkami. W tym momencie szykowane były pierniczki, które, co było zresztą do przewidzenia, z każdym kolejnym kieliszkiem wiśniówki miały coraz bardziej fantazyjne kształty.
Potter czuł się nieco zażenowany faktem, że roztrząsa własne problemy na forum czarodziejskiej wersji koła gospodyń wiejskich. Najbardziej krępowała go obecność Ginny, która, mimo że już jakiś czas temu pogodziła się z faktem, że między nimi nic nie będzie, wciąż jeszcze miała problemy z akceptacją jego aktualnego wybranka. Na szczęście dziewczyny za pomocą wiśniówki zdążyły się już wprawić w taki stan, że było im bez różnicy czy Potter chodzi z Malfoyem czy też z Wielką Kałamarnicą.
- O, zobacz. Grzybek. – Ucieszyła się Luna, patrząc na świeżo wykrojony pierniczek.
- To choinka – warknęła Ginny, biorąc kolejny kawałek ciasta. - O, a to będą bombki.
- Pokaż bombki – mruknęła Hermiona, zaglądając Weasleyównie przez ramię.
- Okrąglutkie, śliczne bombki – wyszeptała uradowana Luna. - Można by tu dokleić to, co nazywasz choinką, o... o tak.
Hermiona patrzyła z wyraźną konsternacją, jak na blacie pojawia się coś, czego na pewno nie będą mogły zanieść na święta do Nory.
- Jeszcze tylko polukrować... - ciągnęła niezrażona Luna, starając się nadać pierniczkowi ostateczny kształt.
- Przyszykowałem kolację – powiedział nagle Harry. - Dzisiaj. Ze świecami.
W kuchni na moment zapadła cisza
- I co on na to? - zainteresowała się Luna, mrugając nerwowo i przenosząc wzrok z ciastka na Pottera.
- Nic. Nawet na to nie spojrzał, a zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, zniknął w sypialni i zamknął się od środka.
W kuchni znów zapadła cisza, tym razem jednak przerywana co jakiś czas nie do końca świadomym chichotem Luny.
- Problematyczne – przyznała wreszcie Hermiona. - Może gdybyś z nim porozmawiał, tak, jak ci radziłam...
- Och, na Merlina – przerwała jej wyraźnie poirytowana Ginny. - Harry, nie słuchaj ich. Luna umawia się z Percym, a Hermiona wyszła za Rona. Przychodzenie do nich po porady sercowe jest kompletnie bez sensu, one nie mają pojęcia, jak wyglądają prawdziwe, problematyczne związki. - Zignorowała oburzone protesty koleżanek, po czym dodała: - Wiesz, mnie się wydaje, że powinieneś to po prostu załatwić po swojemu. - Po tych słowach podała Potterowi nóż. - Krzywo prosto, byle ostro – dodała.
- Mam go zabić? - przeraził się Harry.
- Może nie aż tak ostatecznie – westchnęła dziewczyna. - Chociaż osobiście nie miała bym nic przeciwko. Posiedź z nami, napij się wiśnióweczki i pomyśl.
- A ten nóż?
- Skoro i tak już tu siedzisz, może byś nam pomógł...?
- Renifer! - wykrzyknęła Luna triumfalnie.
- Trochę krzywy – zauważył Potter, sięgając po kawałek rozwałkowanego ciasta i pokornie zabierając się za robotę.
- Nie jest zły – zaśmiała się Hermiona. - Chociaż jeden kształt, który będzie można pokazać rodzinie. O, zobacz Harry... mamy już Mikołaja, choinkę, coś, co miało być chyba skarpetą...
- Puchońską skarpetą – oburzyła się Luna, patrząc na pierniczka niczym na swoje pierworodne dziecko.
- To by tłumaczyło, czemu jest taka niewydarzona – zawyrokowała Ginny, chwytając wiśniówkę i nalewając następną kolejkę.
Hermiona wywróciła oczami.
- Mamy jeszcze kociołek pełen cukierków – kontynuowała niezrażona – bombki na grzybku i świeczkę.
- Jak dla mnie, to one się niczym nie różnią – stwierdził Harry, przypatrując się kolejnym pierniczkom.
- To znaczy, że za mało wypiłeś – szepnęła Ginny konspiracyjnie.
Potter pokiwał smętnie głową, po czym zabrał się do pracy. Słowa „zrób to po swojemu” i „przecież pokonałeś Voldemorta” brzęczały mu w głowie, gdy wykrawał kolejne kształty. Po swojemu... Musiało być przecież coś, w czym był dobry, pomijając oczywiście uwalnianie świata od maniakalnych przestępców. Wystarczyło to tylko znaleźć...
Tknięty nagłym olśnieniem, uśmiechnął się, po czym zamaszystym ruchem pozbawił swojego pierniczka kilku kluczowych części.

***

Harry otworzył energicznie drzwi do swojego mieszkania i nie przejmując się faktem, że ubrudzi świeżo wymyte, błyszczące podłogi, skierował się prosto w stronę salonu. Tak jak się spodziewał, Draco leżał wygodnie rozłożony na kanapie i czytał jakąś książkę. Harry podszedł do niego i nim młody Malfoy zdążył zorientować się, co się właściwie dzieje, Potter chwycił go za koszulę i podciągnął do góry.
Draco chciał zaprotestować, odepchnąć od siebie Harry'ego, jednak ciało odmówiło mu posłuszeństwa, gdy Potter brutalnie wpił się w jego usta.
Trwało to zaledwie kilka sekund, nim Malfoy nie wylądował z powrotem na kanapie, zdziwiony tym nagłym atakiem. Harry jednak nie miał zamiaru się wycofać, wręcz przeciwnie – jedną dłonią chwycił chłopaka za nadgarstki, drugą zaś zabrał się za rozpinanie jego koszuli.
- Harry...? - Tym razem to głos Dracona brzmiał niepewnie.
Potter warknął coś zirytowany i nie mogąc sobie poradzić z rozpięciem koszuli, szarpnął mocno za materiał, a guziki rozsypały się po podłodze.
- Harry, przestań – wyszeptał Malfoy, bezskutecznie próbując się wyswobodzić. - Potter, do cholery...
- Och, zamknij się – przerwał mu Harry, po czym widząc, że blondyn wciąż nie daje za wygraną, przykląkł koło kanapy i uciszył go ustami.
Ten pocałunek różnił się od poprzedniego, był zadziwiająco powolny i delikatny. Draco, zdezorientowany sprzecznymi doznaniami, zapomniał, że właściwie powinien się bronić. Zamiast tego przymknął oczy i pozwolił ciału wygiąć się w lekki łuk, gdy dłonie Pottera rozpoczęły niespieszną wędrówkę po jego nagim torsie. Nie zauważył nawet, że Harry nie trzyma go już za nadgarstki; że gdyby chciał, nie miałby żadnych problemów z uwolnieniem się.
- Harry – wyszeptał Draco prosząco, rozchylając nogi, gdy jedna z ciepłych dłoni Gryfona znalazła się w okolicy jego rozporka.
Potter wygiął wargi w lekkim uśmiechu, po czym zaczął powoli i z rozmysłem masować samymi opuszkami palców wnętrze ud blondyna.
Draco zadrżał, gdy jedna z dłoni wślizgnęła się pod materiał jego spodni, a usta Pottera zabłądziły w zagłębieniu obojczyka, dokładnie w tym miejscu, które tak bardzo lubił.
- Harry – powtórzył Ślizgon, próbując ruchem bioder namówić kochanka do bardziej zdecydowanych pieszczot.
- Teraz to „Harry”, tak? - wymruczał kusząco Potter. - Chyba jednak musimy porozmawiać.
- Później – szepnął Draco.
- Teraz – poprawił go Harry między jednym, a drugim pocałunkiem. - Mam przynajmniej pewność, że mi nie uciekniesz.
- Doskonałe wyczucie czasu – warknął blondyn.
Dłoń Pottera, niespiesznie pieszcząca jego męskość, mocno przeszkadzała mu w koncentracji.
- Chcę się dowiedzieć, co takiego robię źle – powiedział Harry.
- Daj spokój, jak tak robisz, nie mogę się skupić – stwierdził Draco leniwie.
- Mogę przestać – zapewnił go Potter.
- Nie musisz, serio.
- Słuchaj, ja po prostu nie wiem, gdzie robię błąd – przyznał Harry. - Nigdy nie mieliśmy problemów, pomijając lata szkoły, oczywiście, ale...
Draco uśmiechnął się lekko, mrucząc pod nosem coś, co niepokojąco przypominało „tak, tak, cokolwiek”.
- Trzy razy byłem dzisiaj u Hermiony nie wiedząc, gdzie się podziać, bo tobie zachciało się kłótni. Zostałem zmuszony do wykrawania sprośnych pierniczków, zwierzania się i przyjmowania rad. Przez ciebie – powiedział Potter oskarżycielsko. - Chcę wiedzieć, co robię nie tak. Mam chyba do tego prawo.
- Mhm... kładziesz się do łóżka w skarpetkach – burknął Malfoy. - Nienawidzę tego.
- To wszystko? - zdziwił się Harry.
- Nie – przyznał Draco. - Nienawidzę również, jak traktujesz mnie tak, jakbym był twoją cholerną żoną. Kolacja przy świecach? Nieco zwiędła jemioła pod sufitem? Rozumiem, że nie jestem specjalnie dominujący w sprawach łóżkowych, ale słowo honoru, że jak jeszcze zaczniesz mnie przytulać po seksie, tak jak wczoraj, to cię wyrzucę z domu. Na zawsze.
- To mój dom – zauważył Harry. - I wiem, że nie jesteś kobietą – dodał, delikatnie zwiększając szybkość ruchów dłoni.
- Och, wiem czego jeszcze nienawidzę – wyszeptał Draco, próbując brzmieć poważnie, co jednak nie do końca mu wyszło. - Jak wracasz do domu i czuć od ciebie alkohol, jak teraz... jak zmuszasz mnie to jakichś idiotycznych rozmów, zamiast po prostu wziąć się do roboty, jak teraz... jak przyjmujesz jakieś idiotyczne rady od Gryfonek...
- Kiedy rada Ginny była całkiem niezła – mruknął Harry, zaprzestając nagle pieszczot, co spotkało się z wyraźnie niezadowolonym pomrukiem Dracona. - A teraz, jeśli pozwolisz, zastosuję się do twojej i po prostu wezmę się do roboty. Ale w sypialni.
- Doskonały plan. – pochwalił Ślizgon. - Tylko najpierw zdejmij może kurtkę...?
Harry zaśmiał się, biorąc chłopaka na ręce i niosąc w kierunku sypialni.
- Znowu traktujesz mnie jak kobietę – burknął Draco leniwie. - Niesprawiedliwe. I pomyśleć, że cały dzień spędziłem na zakupach, podczas gdy ty doskonale bawiłeś się z jakimiś dziewuchami.
- A co takiego kupiłeś?
- Prezent. – W oczach Draco przez chwilę pojawił się ogień. - Nie byłeś zbyt grzeczny w tym roku, nie sądzisz?
- Czyżbym miał dostać rózgę? - zapytał Harry, układając chłopaka na łóżku i kładąc się obok niego.
- Rózgę? - Malfoy roześmiał się cicho. - Nic z tego. Przecież to ma być kara ...

Koniec.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Yaoi Fan Strona Główna -> Konkursy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
 
 


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

 
Regulamin